W momencie, gdy wypuszczał z ust pierwsze kłęby dymu, w głośniku usłyszał głosy osób przebywających w pokoju numer 6.
- Schludnie tu – powiedziała dziewczyna, która kilka chwil wcześniej tak uroczo się uśmiechała.
- A te niedopałki na wykładzinie, tam w kącie, to, kurwa, co? – Zaremba uśmiechnął się pod nosem słysząc słowa Milewskiego i jeszcze bardziej pochylił głowę nad radioodbiornikiem.
- Nie zauważyłam. Nie denerwuj się. Już niedługo będzie po wszystkim – mówiła czule do swego partnera.
- Kajzer i jego ludzie tak łatwo nie popuszczą. Uspokoję się, jak będziemy na miejscu.
- Kajzer i jego ludzie nie wiedzą, gdzie jesteśmy.
- Twój spokój mnie, kurwa, przeraża. Za godzinę, może mniej, jak moi zwierzchnicy nie dostaną ode mnie znaku życia, żadnych informacji, to będziemy mieli na głowie jeszcze oddział antynarkotykowy. Pierdoleni ubecy. Z uśmiechem na ustach wpakowaliby mi kulkę w łeb.
- Myślałam, że lubisz swoich kumpli. Mauer jest całkiem sympatyczny.
- Dopóki używasz wazeliny.
- To taki z ciebie konformista, misiaczku – zaczęła się z nim drażnić, ale wydawał się to wstęp do całkiem innej gry.
- Nie ponad tyle, ile jest konieczne. Czasem wazelinka jest wskazana.
Zaremba wywnioskował z jakości dźwięku i coraz cichszego wypowiadanie kolejnych słów, że oboje są teraz blisko siebie, najprawdopodobniej w mocno intymnej sytuacji. Właściwie Zaremba na to czekał, bo przecież nic poza tym, pod „szóstką” nigdy się nie działo, ale to co usłyszał przed chwilą, sprawiło, że na miłosne szepty i pojękiwania przestał zwracać uwagę.
Staruszek się zamyślił. Jego klienci byli więc parą uciekinierów, a plany pokrzyżowało im wieczorne oberwanie chmury. Kto ich poszukiwał wydało się Zarembie jasne, dokąd zmierzali – pozostawało niewiadomą. Przypomniał sobie tę pięść, która tak kurczowo, w mocnym ścisku, trzymała czarną torbę. I te dzikie oczy taksujące spojrzeniem jego osobę. To nie mógł być zwykły bagaż. Skoro parę spod „szóstki” miał poszukiwać wydział ds. narkotyków, wydało się Zarembie oczywiste, że zawartość torby to narkotyki lub pieniądze. Nie, nie narkotyki. Po co dwójka zakochanych ucieka z torbą narkotyków? Zdecydowanie pieniądze. Z narkotyków.
- Idź pod prysznic – głos dziewczyny przerwał rozmyślania Zaremby – czeka nas jeszcze długa droga. Musisz być w formie, misiaczku.
- Wiesz, że nie lubię, jak mnie tak nazywasz.
- Ja pójdę do starego po grzałkę i kawę. Napiłabym się czegoś ciepłego – powiedziała ignorując jego słowa.
Teraz Zaremba słyszał tylko odgłosy krzątania się po pokoju. Po chwili zdał sobie sprawę, że dźwięk kroków stawianych na drewnianej podłodze nie dochodzi z głośników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz