GRA MUZYKA

wtorek, 27 kwietnia 2010

„Beats of freedom – zew wolności” w reżyserii Wojciecha Słoty i Leszka Gnoińskiego (2009)



[camel]
ocena:8/10


Brakowało w polskiej kinematografii filmu, który przedstawiałby losy polskiego rocka. Na szczęście film autorstwa panów Słoty i Gnoińskiego uzupełnił ów brak. Narratorem tego dokumentu jest Chris Salewicz, brytyjski dziennikarz polskiego pochodzenia, który przyjeżdża do Polski by dowiedzieć się jak wyglądał polski rock za czasów komunizmu. Poznajemy dzieje tego gatunku od lat 60-tych, w których Czesław Niemen na festiwalu w Opolu wyśpiewał pierwszy polski protest-song Dziwny jest ten świat oraz Rolling Stonesi występowali w warszawskiej Sali Kongresowej, aż do lat 80-tych, którym została poświęcona większość filmu. Wypowiedzi znaczących muzyków tego okresu m.in. Kory, Muńka Staszczyka, Zbigniewa Hołdysa, Kazika, Tomka Lipińskiego, Lecha Janerki, Krzysztofa Skiby, Jarka Janiszewskiego, Wojciecha Waglewskiego autora tekstów Andrzeja Mogielnickiego, dziennikarza i twórcy Listy Przebojów Programu Trzeciego Marka Niedźwieckiego czy Jurka Owsiaka są przeplatane archiwalnymi ujęciami dokumentującymi strajki, kolejki w sklepach czy narodziny Solidarności.

Dowiadujemy się jakie problemy twórcy rocka mieli z cenzurą i władzą –m.in. Krzysztof Skiba opowiada o uczestnictwie w Pomarańczowej Alternatywie i aresztowaniu, Marek Niedźwiecki o znaczeniu Listy Przebojów, Kazik o cenzurze, a Kora o błędnym odczytaniu przez władzę piosenki Parada słoni i róża, którą wzięto za komentarz do ataku Rosji na Afganistan. Możemy się z filmu dowiedzieć również o inwigilacji Służby Bezpieczeństwa na największym festiwalu rockowym w tej części Europy czyli Jarocinie. Beats of Freedom pokazuje jak świetnie bronią się po latach piosenki takich zespołów jak Republika, Maanam, Perfect, Brygada Kryzys czy Lady Pank. Pokazuje również, że muzyka rockowa miała swój udział w upadku poprzedniego systemu. Dla starszych widzów film ten będzie sentymentalną podróżą w przeszłość, dla młodszego pokolenia szansą na poznanie ówczesnej muzyki rockowej na tle ważnych wydarzeń społeczno-politycznych lat 80-tych. Wszystkim fanom muzyki polecam obejrzenie tego ciekawego dokumentu.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

"Wyspa tajemnic" w reżyserii Martina Scorsese (2010)

TAJEMNICZA WYSPA POD WODZĄ SCORSESE




[dominika]
ocena: 9/10


Na najnowsze dzieło Martina Scorsese czekałam naprawdę z niecierpliwością. Jestem fanką zarówno reżysera, jak i Leonardo DiCaprio, a ponadto chciałam obejrzeć dobrze zrealizowany film o takiej właśnie tematyce. No i muszę przyznać, że moje oczekiwania zostały spełnione, niemalże stuprocentowo.

Tytułowa Shutter Island to wyspa na której znajduje się szpital dla przestępców z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Jest to odizolowane miejsce skąd ucieczka jest praktycznie niemożliwa. A jednak - udaje się to jednej z tamtejszych pacjentek. To wydarzenie staje się powodem przybycia na wyspę szeryfa federalnego Teddy`ego Danielsa (Leonardo DiCaprio) wraz ze swoim partnerem (Mark Ruffalo). Śledztwo od samego początku przebiega w dość zaskakujący sposób i owiane jest jakąś zawieszoną nad nim tajemnicą. Dodatkowo do wyspy dociera tornado, które zakłóca kontakt z lądem, zaczynają dziać się dość dziwne rzeczy, a samemu szeryfowi rzeczywistość zaczyna uciekać przez palce…

Wyspa Tajemnic nie jest filmem, który porusza temat niepokazywany wcześniej w kinie. Mogłoby się więc wydawać: po co reżyser takiej klasy realizuje coś, co już było? Nic bardziej mylnego. Wszystko jest tu podane wyśmienicie. Obraz trzyma w napięciu od początku do końca. Mamy tu mroczną, potęgującą wrażenia znakomitą muzykę, klimatyczną scenografię i aktorstwo naprawdę wysokiej klasy. Ponadto film nie jest jednoznaczny, przemyślenia widza na temat tego, jak ta historia się zakończy mogą zmieniać się w naprawdę zawrotnym tempie. Każda minuta jest tak samo ważna, każdy detal ma większe lub mniejsze znaczenie, niektóre rozwiązania zaś przyprawiają widza o dość spore zaskoczenie.

Najnowszy obraz Martina Scorsese pozostanie w mojej głowie naprawdę bardzo długo. Spodziewałam się solidnego, dobrego kina, a otrzymałam coś znacznie bardziej zadowalającego. Chyba pokuszę się o stwierdzenie, że ostatnim razem takich emocji i totalnego oniemienia doznałam po seansie znakomitego Lęku pierwotnego. Polecam z czystym sumieniem.