GRA MUZYKA

wtorek, 14 lipca 2009

Zaremba - thriller wakacyjny w odcinkach (I)

Od dzisiaj do końca wakacji, co tydzień będę umieszczał opowiadanie Adama Osińskiego, mojego kolegi z grupy dziekańskiej na dziennikarstwie UWr, które napisał w ramach zaliczenia przedmiotu Creative Writing. Opowiadanie "Zaremba" to mroczna historia rozgrywająca się w pewnym motelu inspirowana kinem noir. Części będzie prawdopodobnie dziesięć, dzisiaj pierwsza nich.



[adam osiński]


Krople deszczu rozbijające się o werandę były jedynym dźwiękiem, jaki było słychać w pomieszczeniu. Nawet radio pozostawało wyłączone, choć stało na komodzie. Na zewnątrz zerwał się jesienny wiatr i starzec poczuł chłodne powietrze, które dostało się do recepcji przez uchylone drzwi. Zaremba odłożył gazetę o dużym formacie, powodując przyjemny dla ucha szelest. Niespiesznie zaparł ręce o poręcze krzesła i wstał, co nie przyszło mu zbyt łatwo. Lekko pochylony, podszedł do drzwi i je zamknął. Wrócił za biurko, poprawił czerwoną poduszeczkę leżącą na krześle i usiadł. Spojrzał na swój stary zegarek, który dostał od ojca. Dochodziła ósma. Wpatrywał się tępo swymi zmęczonymi, starczymi oczami w okno, które wychodziło na podjazd. Zapadał już półmrok. Pola znajdujące się po drugiej stronie ulicy pogrążały się w ciemnościach. Zaremba czuł podskórnie, że już trzecia noc z rzędu nie przyniesie zysku. Zauważył, że z każdym tygodniem przez drogę przejeżdża coraz mniej samochodów. On sam też już nie angażował się i jego skromny motelik coraz bardziej podupadał. Już nawet nie miał siły i ochoty dokładnie posprzątać „szóstki” po tym, jak trzy dni temu nocował tam flejowaty kierowca ciężarówki z przydrożną dziwką. Przynajmniej jego wygniecione banknoty nie śmierdziały. Tak, one nigdy nie śmierdzą. Przypominając sobie ostatniego klienta wyciągnął z tylnej kieszeni spodni papierosy Marlboro, a z szuflady biurka zapałki, literatkę i butelkę czystej bez banderoli. Jednym haustem wypił setkę i odpalił fajkę. Przez kłęby dymu zauważył nagle na drodze pomarańczowe, migające punkciki. Pojazd zwolnił i skręcił na podjazd. Zaremba uniósł dłoń w górę i dość szybkim, jak na staruszka, ruchem rozgarnął dym kłębiący się przed twarzą. Zamarł. Czyżby oni chcieli nocować tutaj? Tak, pewnie dziwki wiozą na tylnich siedzeniach - uśmiechnął się pod nosem. Na podjeździe zaparkował policyjny radiowóz.

Zaremba przypomniał sobie twarz mężczyzny, którego pokazali mu na zdjęciu funkcjonariusze. Twarz pospolita, wąsy niechlujnie przycięte. Taki motłoch nocował tutaj kiedyś regularnie, teraz, gdy drogę omijają niemal wszyscy, o klienta jest ciężko. Szkoda jednak, że tych obdartusów nie ma, bo pieniądze, które noszą w swoich podartych portkach nie śmierdzą. One akurat zawsze pachną jak stokrotki na łące – pomyślał staruszek. Okolica nie należała do spokojnych, to był fakt. Motel prowadził od kilku lat i ludzie, których spotykał opowiadali mu o tych ciemniejszych stronach okolicznych miasteczek i wiosek. Przeważnie jednak dowiadywał się o wszystkim po fakcie, gdy było już po sprawie i ludzie wracali do codziennych spraw udając, że zapomnieli. Tymczasem poszukiwania mordercy – gwałciciela trwają w chwili obecnej, choć Zaremba wcale z tego powodu podekscytowania czy strachu nie odczuł. Za stary był i zbyt wiele przeżył, żeby podniecać się byle występkiem i krzywdą na jednej, anonimowej dziewczynie. W Polsce Ludowej, której od roku już nie było, ludzie też żyli ze sobą jak pies z kotem, nawet, a może przede wszystkim, ci po jednej stronie barykady, i chyba tylko naiwni wierzyli, że nowa Rzeczpospolita to będzie kraina szczęścia i miłości.

Brak komentarzy: