GRA MUZYKA

wtorek, 4 sierpnia 2009

Zaremba - wakacyjny thriller w odcinkach (IV)



[adam osiński]


Szybkim ruchem przekręcił gałkę i przesunął radioodbiornik na skraj biurka. Rozległo się pukanie i do recepcji weszła blondynka. Zaremba odezwał się swoim zwyczajowym, zgorzkniałym głosem.
- Cóż mogę jeszcze zrobić dla ciebie, młoda damo?
- Nie przeszkadzam? – ponownie uśmiechnęła się do niego, jak wtedy.
- Nie, jak widzisz mnie już na starość tylko gazety pozostały – poklepał dłonią po gazecie leżącej przed nim – Mało kto odwiedza już ten motel.
- Ale widzę, że muzyki ciągle pan może posłuchać – mówiąc to, popatrzyła na radioodbiornik
- Nie muzyki, a wiadomości czasem posłucham, żeby wiedzieć co w tym kraju się wyrabia. Wszystko stoi na głowie.
- Nie chcę być niegrzeczna, ale czy mogłabym skorzystać z telefonu? – ta prośba mocno Zarembę zdziwiła, choć nie dał tego po sobie poznać – Chciałabym zadzwonić do brata, że spóźnimy się z wizytą kilka godzin.
- Naturalnie, złotko. Proszę bardzo – przysunął telefon stojący obok radioodbiornika bliżej niej.

Ona usiadła jednym pośladkiem na biurku. Jasnoniebieskie jeansy opinały mocno jej smukłe ciało. Energicznym ruchem wykręciła numer, a Zaremba odpalił kolejnego papierosa.
- Michał? Tu Marta – powiedziała po chwili do słuchawki – nie denerwuj się braciszku. Dzwonię do ciebie z motelu. 40 km na północ od miasta. Jakieś trzy kilometry za tą starą cukrownią. Musimy się tutaj zatrzymać na kilka na godzin. Jest ogromna ulewa, nie chcemy ryzykować. Waldkowi przyda się odpoczynek – zawiesiła na chwilę głos – Tak, w interesach poszło mu dobrze, jesteśmy szczęśliwi i czekamy niecierpliwie na spotkanie z tobą – ponownie zamilkła słuchając swojego rozmówcy – Na razie - odłożyła słuchawkę i popatrzyła na Zarembę uśmiechając się. Gdy rozmawiała wzrok miała wbity w ścianę, a twarz skupioną.
- Pański brat robi interesy z mężem?
- Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem. Ale istotnie, otwierają razem biznes. Przyjaźnią się od wielu lat.
- W jakiej branży?
- Środki chemiczne. Pan wybaczy, ale powinnam wracać. Mogłabym tylko pożyczyć grzałkę i trochę kawy?
- Leżą na komodzie. Proszę sobie wziąć – po tych słowach Marta wyciągnęła z kieszeni kilka monet.
- Proszę. Za kawę.
- Nie trzeba. Proszę iść i liczyć na łaskawość natury. Paskudna noc dzisiaj.
- Naprawdę mieszka pan z matką w tamtym domu? – mimo wcześniejszego zamiaru wyjścia zmieniła temat i usiadła na skraju biurka, choć tym razem telefonować nie zamierzała.
- Tak, dziwi to panią?
- Należałoby pogratulować pana matce słusznego wieku. Ludzie żyją coraz krócej.
- Moja żona żyła krótko.
- Przykro mi. Ma pan dzieci?
- Nie.
- Nie ma pan nikogo oprócz matki i siedzi pan samotnie w tym motelu, na tym krześle, wśród tego dymu. Nie przykrzy się panu?
- Samotność, moja droga, to mój wybór, z którego jestem zadowolony. To, co mówię, pewnie jest dla ciebie gorzkie, ale sam dla siebie jestem najlepszym przyjacielem. Dlatego, że sam siebie jestem w stanie zrozumieć, choć czasami, nie ukrywam, nawet z tym miałem problemy. Nie chodzi tu też o to, że zawiódł mnie system, w którym żyłem całe życie, czy, że nie widzę przyszłości dla tego, co teraz nadeszło. Chodzi o to, moja droga, że świat mnie zawiódł. Ludzie mnie zawiedli. Zawodzili, gdy byłem jeszcze młodszy od ciebie i robią to nadal. Dziś nie mam nawet kontaktu z córką.
- Mówił pan, że nie ma dzieci.
- Już nie – rzucił pospiesznie Zaremba – pani ciągle wierzy w ideały tego świata?
- Mnie nikt nie zawiódł. Może pora spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Świat się zmienił. W ludziach wciąż jest wiele dobra. Ja mam spokojne sumienie.
Rozmowę przerwał Waldek, który gwałtownie otworzył drzwi, lecz nie wszedł do środka, pozostał za progiem.
- Gdzie ty się, do cholery, podziewasz?
Marta odwróciła od niego wzrok i spojrzała na Zarembę. Na jej twarzy ponownie pojawił się szczery uśmiech. Spojrzała staruszkowi prosto w oczy.
- Niech się pan trzyma – rzuciła na obchodne, chwyciła za grzałkę oraz kawę – Nie denerwuj się, misiaczku.

Brak komentarzy: