ocena: 7/10
Po trzech latach od przełomowej edycji w 2006 roku podczas której świetne koncerty dali Cool Kids of Death, Franz Ferdinand, Sigur Ros, Placebo, Basement Jaxx i Scissor Sisters w końcu udało mi się być na (prawie) całym festiwalu. Rok temu w ciągu jednodniowej wizycie na Open`erze udało mi się zobaczyć Muchy, Editors i Roisin Murphy. Szkoda tylko, że karnety z roku na rok coraz droższe. Ale warto było wydać te prawie trzysta złotych by poczuć specyficzną open`erową atmosferę i posłuchać naprawdę udanych koncertów. Tylko sześciu w całości, choć pewnie mógłbym więcej.
2 lipca - Dzień pierwszy
Odpuściłem sobie dzień pierwszy bo Basement Jaxx widziałem już trzy lata temu, Arctic Monkeys mnie nie interesują, Peter, Bjorn and John również, Old Time Radio, Renton i Łąki Łan pewnie będzie okazja zobaczyć kiedyś na Offie, The Car Is On Fire nawet na tegorocznym. Tak więc swoją przygodę z Open`erem `09 zacząłem od dnia drugiego.
3 lipca - Dzień drugi
Po rozbiciu namiotu w Sopocie na teren festiwalu dotarłem dopiero po 21, w związku z czym ominęły mnie koncerty Marii Peszek, Gossip i Pati Yang (jej żałuję najbardziej).
GABA KULKA [8.5/10]
Rewelacyjny koncert na sam początek. Bardzo dobry kontakt z publicznością, dużo polskich numerów (m.in. Królestwo i pół córki, na Niejasności pewnie się spóźniłem) oraz m.in. tytułowy utwór z jej ostatniej płyty. Właściwie nie mam zarzutów do tego występu. Na plus także fajnie grający zespół towarzyszący Gabie.
DUFFY [7/10]
Niespełna godzinny występ na którym zaprezentowała chyba całą Rockferry w tym Warwick Avennue, Stepping Stone i wydłużone Mercy na koniec. Całkiem przyjemne.
MOBY [8/10]
Zaczął Extreme Ways z albumu 18. I niespodzianka - Moby praktycznie cały czas grał na gitarze, żadnego didżejowania w jego wykonaniu nie uświadczyliśmy. Setlista obejmowała prawie wszystkie jego przeboje. Było więc Porcelain, Natural blues, Why does my heart feels so bad, We are all made of stars, In this world i Lift me up. A na koniec cover Johny`ego Casha Ring of fire. Moby cały czas powtarzał "thank you, thank you, thank you" dziękując publiczności, która wydawała się być usatysfakcjonowana przygotowanym przez niego setem. Fajne zwieńczenie mojego pierwszego dnia na Open`erze.
Dzień trzeci - 4 lipca
Chyba najsłabszy dzień. Byłem już o 18 na terenie festiwalu więc teoretycznie mogłem zobaczyć najwięcej artystów. Izrael mnie nie interesował więc udałem się do namiotu posłuchać Fisza z załogą.
FISZ EMADE TWORZYWO [7.5/10]
Zapraszamy na godzinę z Heavi Metalem - zaczął Fisz ponadgodzinny koncert Tworzywa Sztucznego czyli koncertowego wydania muzyki braci W. Setlista obejmowała Iron Maiden, Szefa Kuchni, Heavi Metal, Panią Bum Bum, Wiosnę 86 oraz Furiata z ich ostatniej płyty oraz kilka starszych w tym Muzykę Wszech Świata, 30 cm, Dynamit oraz Jesteście Gotowi?. Koncertu sprzed roku z wrocławskiego Impartu nie przebili, ale przygotowali naprawdę dobry set. Szkoda, że Emade nie mógł (jak w Imparcie) w pełni pokazać swoich możliowści.
Koncert Fisza i Emade był jedynym jaki widziałem w całości tego dnia. Udało mi się zobaczyć fragmenty koncertów Faith No More, młodziaków z White Lies oraz początek Pendulum. Żałuję, że nie pofatygowałem się na Emilianę Torrini oraz M83.
Dzień czwarty - 5 lipca
Na miejsce dotarłem znowu o 21 i nie udało mi się zdążyć na Black Tapes, O.S.T.R na głównej i Lilly Allen tamże (czego nie mogę sobie darować). Widziałem początek koncertu Kumka Olik oraz Kings Of Leon. Podobno świetnie wypadli The Ting Tings na Scenie Namiotowej. Cały czas czekałem na występ dwóch największych dla mnie gwiazd tego dnia - Placebo i The Prodigy.
PLACEBO [6/10]
Podobno Brian tego dnia był chory. Porównując ten koncert z tym sprzed trzech lat w tym samym miejscu tegoroczny wypada gorzej. Nie było tak magicznych momentów jak Pierrot The Clown, Running up that hill czy wieńczącego tamten występ wydłużonego Twenty Years. Usłyszeliśmy za to Kitty Litter, Battle for the sun, For what it`s worth, Ashtray heart i The never-ending why z ostatniej płyty, Meds, Follow the cops back home i Infra-red z Meds, Sleeping with ghosts i Special Needs z Sleeping with ghosts, Taste in men, Special K i Black-eyed z Black Market Music oraz Every you, every me z Without you I`m nothing. Brian zapuścił włosy, Stefan grzywkę, a nowy perkusista Steve, cały wytatuowany i bez koszulki niesamowicie walił w bębny - widać świeża krew zregenerowała plejsibowy organizm.
Mogło być lepiej, ale nie było źle. Było poprawnie.
THE PRODIGY [8/10]
Kilka razy byli już w Polsce (trzykrotnie nawet w "Spodku") ale dopiero teraz udało mi się ich zobaczyć w akcji. Zagrali największe hity w tym: Breathe, Smack my bitch up, Poison, Voodoo People, Firestarter, Omen i Take me to the hospital. Maxim i Keith szaleli po gdyńskiej scenie. Lasery i wizualizacje dawały po oczach. Żywiołowy, miejscami elektropunkowy koncert, idealne zakończenie tegorocznej edycji.
Podsumowując: dobra edycja, może bez takich uniesień jak w 2006 - jednakże tamta, jak już wspominałem, była przełomowa i zaingurowała najazd gwiazd światowego formatu, które zaczęły odwiedzać nasz kraj także w trakcie kolejnych edycji największego polskiego festiwalu muzycznego. Z niecierpilowścią czekam na Heineken Open`er Festival 2010, już teraz zastanawiając się kto będzie jego headlinerami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz