GRA MUZYKA

środa, 29 lipca 2009

Półroczne podsumowanie filmowe. Styczeń-czerwiec 2009

[camel]



To było dobre półrocze. I różnorodne. Udało mi się zobaczyć we wrocławskim Heliosie i Multikinie komedie, filmy obyczajowe, dramaty i film animowany. Zwycięzca dość zaskakujący – choć ekranizacja tej popularnej kreskówki to naprawdę dobry film. Głośna adaptacja książki okazała się za to porażką. Obok filmu ocena i miesiąc w jakim dany film oglądałem. Co pół roku będę opisywał i hierarchizował od siedmiu do dziesięciu dzieł, które oglądałem w kinie. Dziś część pierwsza, następna w styczniu.


10. Dziennik nimfomanki [4.0, czerwiec]

Słaby film. Momentami dramatyczny, by zaraz potem zaatakować ckliwością. Miał wyjść film o kobiecie uzależnionej od seksu, a wyszedł pornol. Głównej bohaterce właściwie nie wiadomo o co chodzi – a to zatrudnia się burdelu, później się z niego zwalniając, szuka miłości w przypadkowych związkach, miota się. Finał też dziwny. Słowem porażka, książki nie czytałem, więc się o niej nie wypowiadam.

9. Z miłości do gwiazd [6.0, maj]

Sympatyczna opowieść o facecie w średnim wieku uzależnionym od ekranowych gwiazd, w tym Catherine Denevue. Bohater prześladuje owe panie, śledzi je i miesza się w ich życie, a tytułowe gwiazdy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Właściwie bez zarzutów, miło się oglądało, choć nic po za tym.

8. Ile waży koń trojański [6.5, styczeń]

Jestem łagodniejszy w ocenie tego filmu, niż Dominika, która go tu jakiś czas temu recenzowała. Fajna opowieść o kobiecie kończącej czterdziestkę i „przenoszącą” się dwie dekady wcześniej. Dobrze odwzorowana rzeczywistość schyłku PRLu. Ostrowska i jej XXI-wieczny facio miejscami irytują, klasę za to pokazują Maja Ostaszewska i Robert Więckiewicz. Machulski nadal w formie.

7. Wojna Polsko-Ruska [6.5, czerwiec]

Dość niezrozumiałe jest dla mnie przyznanie maksymalnej noty przez dodatek „Co jest grane” Gazety Wyborczej. Książki nie czytałem, film daje radę, ale o żadnym arcydziele nie może tu być mowy. Bardzo dobrym pomysłem był udział autorki książki - Doroty Masłowskiej w filmie, przez co dzieło na pewno zyskało. Borys Szyc w życiowej formie, fajne epizody Soni Bohosiewicz i aktorki grającej Andżelę – scena udawania Anji Orthodox na stole bardzo dobra. Dość chaotycznie wyszła ta Wojna Polsko-Ruska, podobno tak jak książka. Na pewno to ciekawe kino, ale tak jak wspominałem na początku - nie rozumiem zachwytów.

6. Wino truskawkowe [7.0, maj]

Przyjemne. O tym filmie słyszałem już od kilku lat. Premiera była ciągle przekładana, w końcu Wino truskawkowe aka Powieści galicyjskie na bazie prozy Andrzeja Stasiuka pojawiło się w kinie. Trochę podobny do niespiesznych dzieł typu Zmruż oczy czy Sztuczki. Rzecz dzieje się na polsko-słowackim pograniczu do którego zostaje wysłany młody policjant. Oczywiście jest w tej historii i czas na miłość. Dobrze zagrał w małej roli Maciek Stuhr. Naprawdę urokliwy film.

5. Narzeczony mimo woli [7.5, czerwiec]

Sandra Bullock nadal piękna. Tym razem w roli szefowej, której grozi deportacja do rodzinnej Kanady, więc zmusza swojego podwładnego-Amerykanina do ślubu. W związku z tym jedzie ze swoim narzeczonym do rodzinnych stron swojego wybranka – na Alaskę. Dużo śmiesznych sytuacji, urocze plenery. Jak na komedie romantyczną ciekawie to wyszło. Bo, że ślub na końcu był to oczywiste.

4. Złoty środek [7.5, marzec]

Olaf Lubaszenko po udanym Sztosie, świetnych Chłopakach nie płaczą i Poranku Kojota oraz średnim E=MC2 wraca do reżyserii. I fajnie mu to wychodzi. Postać grana przez Anię Przybylską zatrudnia w kancelarii adwokackiej jako mężczyzna, by ratować swoją kamienicę na warszawskiej Pradze. Plus Cezary Pazura, Szymon Bobrowski, Robert Gonera i Paweł Wilczak jako fryzjer-gej. Udana polska komedia. Dużo humoru i fajne dialogi.


3. Idealny facet dla mojej dziewczyny [8.0, kwiecień]

Ostatni film tandemu Konecki-Saramonowicz przed zapowiadaną przerwą. Po niezwykle udanych filmach Testosteron i Lejdis (ukazujących świat nieszczęśliwych, wykorzystywanych przez kobiety mezczyzn w pierwszym przypadku oraz silnych, przebojowych kobiet w przypadku drugim) Idealny facet dla mojej dziewczyny słabszy, ale nadal bardzo dobry. Marcin Dorociński i Magda Boczarska jako potencjalni kandydaci do „ambitnego” filmu pornograficznego. Plus Krzysztof Globisz jako tranwestyta, Iza Kuna jako lesbijka, Bartosz Wrocławski jako właściciel RadioMaryjnoPodobnej Stacji, Tomasz Karolak jako prezenter telewizyjny oraz Maria Seweryn jako ambitna reżyserka pornola i Magdalena Różczka. Świetne zdjęcia, komiczne sytuacje – w tym kulminacyjna scena kompromitacji w telewizyjnym show prowadzonym przez Karolaka. Daje radę.

2. Vicky Cristina Barcelona [8.5, kwiecień]

Po świetnym Wszystko gra Woody Allen ponownie zatrudnia swoją obecną muzę Scarlett Johannson. I Penelopę Cruz w roli zazdrosnej byłej żony głównego bohatera, która zresztą gra znakomicie. Dwie młode Amerykanki – naiwna Cristina grana przez Scarlett oraz pewna siebie Vicky wyjeżdżają do Barcelony gdzie poznają malarza, który składa im niedwuznaczną propozycję, na którą przystają. Tworzy się dziwny trójkąt Scarlett-malarz-Penelopa. Urokliwe zdjęcia Barcelony, specyficzne poczucie humoru Allena. Nie wiem czy lepsze od Wszystko gra, ale naprawdę dobre.

1. Włatcy móch. Ćmoki, czopki i mondzioły [9.0, luty]

Pełnometrażowy film Bartosza Kędzierskiego przedstawiający przygody Czesia, Maślany, Konieczki i Anusiaka. Przedstawia zarówno marzenia dzieci („nie chcemy dorosnąć”), problemy dorosłych („nie możemy przestać pić") jak i pluszaków, które jadą na zjazd zabawek do Chin. Pełnometrażówki, bazujące na serialach animowanych różnie wychodzą – tym razem Kędzierskiemu film udał się o wiele bardziej niż niejeden odcinek serialowych Włatców Móch. Wątki bohaterów zostały poszerzone – głównie chodzi mi o postacie pluszaków chłopaków, którzy w serialu odgrywają raczej małą rolę. Film animowany moim filmem półrocza – rzadkość. Tym bardziej polecam ćmokom, czopkom, mondziołom i nie tylko.

wtorek, 28 lipca 2009

Zaremba - wakacyjny thriller w odcinkach (III)



[adam osiński]


W momencie, gdy wypuszczał z ust pierwsze kłęby dymu, w głośniku usłyszał głosy osób przebywających w pokoju numer 6.
- Schludnie tu – powiedziała dziewczyna, która kilka chwil wcześniej tak uroczo się uśmiechała.
- A te niedopałki na wykładzinie, tam w kącie, to, kurwa, co? – Zaremba uśmiechnął się pod nosem słysząc słowa Milewskiego i jeszcze bardziej pochylił głowę nad radioodbiornikiem.
- Nie zauważyłam. Nie denerwuj się. Już niedługo będzie po wszystkim – mówiła czule do swego partnera.
- Kajzer i jego ludzie tak łatwo nie popuszczą. Uspokoję się, jak będziemy na miejscu.
- Kajzer i jego ludzie nie wiedzą, gdzie jesteśmy.
- Twój spokój mnie, kurwa, przeraża. Za godzinę, może mniej, jak moi zwierzchnicy nie dostaną ode mnie znaku życia, żadnych informacji, to będziemy mieli na głowie jeszcze oddział antynarkotykowy. Pierdoleni ubecy. Z uśmiechem na ustach wpakowaliby mi kulkę w łeb.
- Myślałam, że lubisz swoich kumpli. Mauer jest całkiem sympatyczny.
- Dopóki używasz wazeliny.
- To taki z ciebie konformista, misiaczku – zaczęła się z nim drażnić, ale wydawał się to wstęp do całkiem innej gry.
- Nie ponad tyle, ile jest konieczne. Czasem wazelinka jest wskazana.
Zaremba wywnioskował z jakości dźwięku i coraz cichszego wypowiadanie kolejnych słów, że oboje są teraz blisko siebie, najprawdopodobniej w mocno intymnej sytuacji. Właściwie Zaremba na to czekał, bo przecież nic poza tym, pod „szóstką” nigdy się nie działo, ale to co usłyszał przed chwilą, sprawiło, że na miłosne szepty i pojękiwania przestał zwracać uwagę.

Staruszek się zamyślił. Jego klienci byli więc parą uciekinierów, a plany pokrzyżowało im wieczorne oberwanie chmury. Kto ich poszukiwał wydało się Zarembie jasne, dokąd zmierzali – pozostawało niewiadomą. Przypomniał sobie tę pięść, która tak kurczowo, w mocnym ścisku, trzymała czarną torbę. I te dzikie oczy taksujące spojrzeniem jego osobę. To nie mógł być zwykły bagaż. Skoro parę spod „szóstki” miał poszukiwać wydział ds. narkotyków, wydało się Zarembie oczywiste, że zawartość torby to narkotyki lub pieniądze. Nie, nie narkotyki. Po co dwójka zakochanych ucieka z torbą narkotyków? Zdecydowanie pieniądze. Z narkotyków.
- Idź pod prysznic – głos dziewczyny przerwał rozmyślania Zaremby – czeka nas jeszcze długa droga. Musisz być w formie, misiaczku.
- Wiesz, że nie lubię, jak mnie tak nazywasz.
- Ja pójdę do starego po grzałkę i kawę. Napiłabym się czegoś ciepłego – powiedziała ignorując jego słowa.
Teraz Zaremba słyszał tylko odgłosy krzątania się po pokoju. Po chwili zdał sobie sprawę, że dźwięk kroków stawianych na drewnianej podłodze nie dochodzi z głośników.

czwartek, 23 lipca 2009

Krockus - podsumowanie pierwszego kwartału działalności

Krockus - audiowizualny blog kulturalny właśnie obchodzi pierwszy kwartał działalności. Przez ten czas odwiedziło mnie (nas) blisko 1400 unikalnych użytkowników czyniąc blisko 3000 załadowań strony. Napisaliśmy 31 postów, z czego ok. 2/3 jest mojego autorstwa. Jak łatwo wyliczyć średnia wynosi 1 post na każde trzy dni działalności bloga. Planowane są cykle prezentujące płyty sprzed 2000 roku, copółroczne podsumowania filmów kinowych oraz podsumowanie obecnej dekady (w sierpniu wstępne przymiarki - muzyka polska, docelowo planowana lista z 50 pozycjami, na którą głosować będą czytelnicy). W okolicach 10 sierpnia pojawi się relacja z Off Festivalu 2009 - moja i może kogoś jeszcze. W planach także rozrastanie się działu recenzji filmowych, książkowych i teatralnych. Nie wykluczone kolejne opowiadania czy inne publikacje zawierające się w dziale 'specjalne'.

Trwa nieustający nabór do krockusowej redakcji. W związku z tym chciałbym złożyć podziękowania stałej redakcji - Dominice (specjalistce od filmów), Ani Wasilewskiej (specjalistce od teatru i Stephena Kinga) oraz Kamilowi, który napisał recenzję T.Love`u i moozgowi, autorowi recenzji Dni wiatru Ścianki, najpoczytniejszego wpisu na tym blogu - 128 czytelników. Jako, że wakacje w w pełni prawdopodobnie do końca lipca nie będzie na krockusie nowych postów (poza moim podsumowaniem półrocznym w filmach kinowych oraz III części krockusowego thrillera wakacyjnego). W sierpniu planuje dokończyć naszego thrillera oraz umieścić wspomnianą już relację z Offa i przygotować się do podsumowania dekady plus może coś jeszcze. Kończąc ten przydługi wpis zapraszam do czytania krockusa oraz zachęcam do jego współtworzenia.

EDIT: zapraszamy do krockusowej grupy lastefemowej

Pozdrawiamy,
red. nacz. Camel & załoga krockusa

wtorek, 21 lipca 2009

Zaremba - wakacyjny thriller w odcinkach (II)



[adam osiński]


Jego rozmyślania przerwał ciemnoczerwony Polonez, który wjechał na podjazd. Zobaczył go dopiero teraz nie z powodu swojej zadumy, lecz dlatego, że opady deszczu były nazbyt intensywne. Nie lało tak chyba od dnia, kiedy po raz ostatni zadzwoniła do niego córka. Z auta wysiadły dwie osoby. Podbiegli do siebie i chwycili za ręce. Mężczyzna i kobieta. Po chwili byli już w środku. On trzymał w prawej czarną ręce torbę i z kamienną twarzą patrzył prosto na Zarembę. Ona też wpatrywała się w niego i lekko, sympatycznie się uśmiechając poprawiała sobie długie blond włosy mokre od deszczu. Jej widok niezwykle go zdziwił, a jednocześnie ujął i dał trochę radości, ponieważ nie przypominał sobie, kiedy ostatni raz ktokolwiek uśmiechnął się do niego tak szczerze i bezinteresownie, jak ona w tej chwili.
- Potrzebujemy pokoju na kilka godzin, nie da się jechać – powiedział niskim głosem jej towarzysz sięgając do portfela w kurtce. Rzucił kilka banknotów – Reszta dla Pana.
- Ma Pan jakiś gości? – spytała cicho dziewczyna, głos miała delikatny i melodyjny.
- Jesteście Państwo pierwsi – odparł Zaremba sięgając po klucz – Proszę się wpisać i zostawić dowody. Oto klucz. Zajmiecie Państwo szóstkę.
- Jest Pan tutaj całą noc? – zapytał mężczyzna.
- Nie, dlaczego Pan pyta?
- Będziemy tylko kilka godzin, jak powiedziałem – Zaremba wbił w niego wzrok.
- Nie chcemy sprawiać problemów, ale musimy ruszać w nocy. A podróż w takich warunkach, jak teraz, nie ma sensu. – dodała pospiesznie dziewczyna. Jej wdzięk mógłby przełamać każde lody.
- Dobrze. Obędzie się bez dowodów. Klucze zostawicie tutaj pod wycieraczką, bo ja sypiam w tym domu za motelem.
- Zrobimy jak pan prosi. Pewnie chce pan się nacieszyć wnukami zanim pójdą spać? – spytała serdecznie blondynka.
- Wnuków to ja nie mam. Chyba. Mieszkam z matką.
- Swoją? – zapytał z niedowierzaniem mężczyzna powoli wymawiając obie sylaby.
- Tak.
- To ile ona ma? Sto lat? – drążył dosyć nieprzyjemnie kompan dziewczyny.
- Jest niewiele starsza ode mnie – wypalił Zaremba.
Para spojrzała po sobie. Milewski, bo właśnie takie nazwisko wpisał do księgi szorstki towarzysz uroczej blondynki, zachował kamienny wyraz twarzy, a dziewczyna lekko się pod nosem uśmiechnęła. Wyszli z recepcji i skierowali się na lewo, by zająć pokój numer 6. Ich jedyny bagaż stanowiła czarna torba, którą trzymał Milewski. Zaremba nie zauważył u nich obrączek na dłoniach, co go wcale nie zdziwiło. Ponownie z trudem wstał z krzesła i podszedł do komody stojącej w rogu pomieszczenia. Zdjął z niej radioodbiornik, który postawił na biurku przed swoim krzesłem, poprawił czerwoną poduszkę i ponownie zwalił się na krzesło. Przekręcił jedną z gałek w radioodbiorniku i sięgnął po papierosa.

piątek, 17 lipca 2009

Heineken Open`er Festival 2009 - multimedia i relacja

W dniach od drugiego do piątego lipca w Gdyni odbyła się ósma edycja Heineken Open`er Festival 2009 w trakcie której wystąpili m.in. : Arctic Monkeys, Basement Jaxx, Gossip, The Kooks, Duffy, Moby, Madness, White Lies, Faith No More, The Ting Things, M83, Lily Allen, Kings Of Leon, Placebo, The Prodigy oraz wykonawcy polscy m.in: Renton, Old Time Radio, The Car Is On Fire, Maria Peszek, Pati Yang, Gaba Kulka, Izrael, Tworzywo Sztuczne, Kumka Olik, Kapela Ze Wsi Warszawa, Furia Futrzaków, Kawałek Kulki, The Calog, Iowa Super Soccer i Sofa. Edycję należy zaliczyć do udanych, gwiazdy nie zawiodły, frekwencja i pogoda dopisały. Organizacja jak zwykle świetna, choć wydostanie się z pola namiotowego samochodem po koncercie The Prodigy zajęło trochę czasu.


Camel na Open`erze


W drodze


W drodze 2


Zachód słońca


Patroni medialni


Wóz transmisyjny "Trójki"


Strefa Gastronomiczna i Burn Stage


Tworzywo Sztuczne


Fisz i Emade

[camel]
ocena: 7/10


Po trzech latach od przełomowej edycji w 2006 roku podczas której świetne koncerty dali Cool Kids of Death, Franz Ferdinand, Sigur Ros, Placebo, Basement Jaxx i Scissor Sisters w końcu udało mi się być na (prawie) całym festiwalu. Rok temu w ciągu jednodniowej wizycie na Open`erze udało mi się zobaczyć Muchy, Editors i Roisin Murphy. Szkoda tylko, że karnety z roku na rok coraz droższe. Ale warto było wydać te prawie trzysta złotych by poczuć specyficzną open`erową atmosferę i posłuchać naprawdę udanych koncertów. Tylko sześciu w całości, choć pewnie mógłbym więcej.

2 lipca - Dzień pierwszy

Odpuściłem sobie dzień pierwszy bo Basement Jaxx widziałem już trzy lata temu, Arctic Monkeys mnie nie interesują, Peter, Bjorn and John również, Old Time Radio, Renton i Łąki Łan pewnie będzie okazja zobaczyć kiedyś na Offie, The Car Is On Fire nawet na tegorocznym. Tak więc swoją przygodę z Open`erem `09 zacząłem od dnia drugiego.

3 lipca - Dzień drugi

Po rozbiciu namiotu w Sopocie na teren festiwalu dotarłem dopiero po 21, w związku z czym ominęły mnie koncerty Marii Peszek, Gossip i Pati Yang (jej żałuję najbardziej).

GABA KULKA [8.5/10]

Rewelacyjny koncert na sam początek. Bardzo dobry kontakt z publicznością, dużo polskich numerów (m.in. Królestwo i pół córki, na Niejasności pewnie się spóźniłem) oraz m.in. tytułowy utwór z jej ostatniej płyty. Właściwie nie mam zarzutów do tego występu. Na plus także fajnie grający zespół towarzyszący Gabie.

DUFFY [7/10]

Niespełna godzinny występ na którym zaprezentowała chyba całą Rockferry w tym Warwick Avennue, Stepping Stone i wydłużone Mercy na koniec. Całkiem przyjemne.

MOBY [8/10]

Zaczął Extreme Ways z albumu 18. I niespodzianka - Moby praktycznie cały czas grał na gitarze, żadnego didżejowania w jego wykonaniu nie uświadczyliśmy. Setlista obejmowała prawie wszystkie jego przeboje. Było więc Porcelain, Natural blues, Why does my heart feels so bad, We are all made of stars, In this world i Lift me up. A na koniec cover Johny`ego Casha Ring of fire. Moby cały czas powtarzał "thank you, thank you, thank you" dziękując publiczności, która wydawała się być usatysfakcjonowana przygotowanym przez niego setem. Fajne zwieńczenie mojego pierwszego dnia na Open`erze.

Dzień trzeci - 4 lipca

Chyba najsłabszy dzień. Byłem już o 18 na terenie festiwalu więc teoretycznie mogłem zobaczyć najwięcej artystów. Izrael mnie nie interesował więc udałem się do namiotu posłuchać Fisza z załogą.

FISZ EMADE TWORZYWO [7.5/10]

Zapraszamy na godzinę z Heavi Metalem - zaczął Fisz ponadgodzinny koncert Tworzywa Sztucznego czyli koncertowego wydania muzyki braci W. Setlista obejmowała Iron Maiden, Szefa Kuchni, Heavi Metal, Panią Bum Bum, Wiosnę 86 oraz Furiata z ich ostatniej płyty oraz kilka starszych w tym Muzykę Wszech Świata, 30 cm, Dynamit oraz Jesteście Gotowi?. Koncertu sprzed roku z wrocławskiego Impartu nie przebili, ale przygotowali naprawdę dobry set. Szkoda, że Emade nie mógł (jak w Imparcie) w pełni pokazać swoich możliowści.

Koncert Fisza i Emade był jedynym jaki widziałem w całości tego dnia. Udało mi się zobaczyć fragmenty koncertów Faith No More, młodziaków z White Lies oraz początek Pendulum. Żałuję, że nie pofatygowałem się na Emilianę Torrini oraz M83.

Dzień czwarty - 5 lipca

Na miejsce dotarłem znowu o 21 i nie udało mi się zdążyć na Black Tapes, O.S.T.R na głównej i Lilly Allen tamże (czego nie mogę sobie darować). Widziałem początek koncertu Kumka Olik oraz Kings Of Leon. Podobno świetnie wypadli The Ting Tings na Scenie Namiotowej. Cały czas czekałem na występ dwóch największych dla mnie gwiazd tego dnia - Placebo i The Prodigy.

PLACEBO [6/10]

Podobno Brian tego dnia był chory. Porównując ten koncert z tym sprzed trzech lat w tym samym miejscu tegoroczny wypada gorzej. Nie było tak magicznych momentów jak Pierrot The Clown, Running up that hill czy wieńczącego tamten występ wydłużonego Twenty Years. Usłyszeliśmy za to Kitty Litter, Battle for the sun, For what it`s worth, Ashtray heart i The never-ending why z ostatniej płyty, Meds, Follow the cops back home i Infra-red z Meds, Sleeping with ghosts i Special Needs z Sleeping with ghosts, Taste in men, Special K i Black-eyed z Black Market Music oraz Every you, every me z Without you I`m nothing. Brian zapuścił włosy, Stefan grzywkę, a nowy perkusista Steve, cały wytatuowany i bez koszulki niesamowicie walił w bębny - widać świeża krew zregenerowała plejsibowy organizm.
Mogło być lepiej, ale nie było źle. Było poprawnie.

THE PRODIGY [8/10]

Kilka razy byli już w Polsce (trzykrotnie nawet w "Spodku") ale dopiero teraz udało mi się ich zobaczyć w akcji. Zagrali największe hity w tym: Breathe, Smack my bitch up, Poison, Voodoo People, Firestarter, Omen i Take me to the hospital. Maxim i Keith szaleli po gdyńskiej scenie. Lasery i wizualizacje dawały po oczach. Żywiołowy, miejscami elektropunkowy koncert, idealne zakończenie tegorocznej edycji.

Podsumowując: dobra edycja, może bez takich uniesień jak w 2006 - jednakże tamta, jak już wspominałem, była przełomowa i zaingurowała najazd gwiazd światowego formatu, które zaczęły odwiedzać nasz kraj także w trakcie kolejnych edycji największego polskiego festiwalu muzycznego. Z niecierpilowścią czekam na Heineken Open`er Festival 2010, już teraz zastanawiając się kto będzie jego headlinerami.

wtorek, 14 lipca 2009

Zaremba - thriller wakacyjny w odcinkach (I)

Od dzisiaj do końca wakacji, co tydzień będę umieszczał opowiadanie Adama Osińskiego, mojego kolegi z grupy dziekańskiej na dziennikarstwie UWr, które napisał w ramach zaliczenia przedmiotu Creative Writing. Opowiadanie "Zaremba" to mroczna historia rozgrywająca się w pewnym motelu inspirowana kinem noir. Części będzie prawdopodobnie dziesięć, dzisiaj pierwsza nich.



[adam osiński]


Krople deszczu rozbijające się o werandę były jedynym dźwiękiem, jaki było słychać w pomieszczeniu. Nawet radio pozostawało wyłączone, choć stało na komodzie. Na zewnątrz zerwał się jesienny wiatr i starzec poczuł chłodne powietrze, które dostało się do recepcji przez uchylone drzwi. Zaremba odłożył gazetę o dużym formacie, powodując przyjemny dla ucha szelest. Niespiesznie zaparł ręce o poręcze krzesła i wstał, co nie przyszło mu zbyt łatwo. Lekko pochylony, podszedł do drzwi i je zamknął. Wrócił za biurko, poprawił czerwoną poduszeczkę leżącą na krześle i usiadł. Spojrzał na swój stary zegarek, który dostał od ojca. Dochodziła ósma. Wpatrywał się tępo swymi zmęczonymi, starczymi oczami w okno, które wychodziło na podjazd. Zapadał już półmrok. Pola znajdujące się po drugiej stronie ulicy pogrążały się w ciemnościach. Zaremba czuł podskórnie, że już trzecia noc z rzędu nie przyniesie zysku. Zauważył, że z każdym tygodniem przez drogę przejeżdża coraz mniej samochodów. On sam też już nie angażował się i jego skromny motelik coraz bardziej podupadał. Już nawet nie miał siły i ochoty dokładnie posprzątać „szóstki” po tym, jak trzy dni temu nocował tam flejowaty kierowca ciężarówki z przydrożną dziwką. Przynajmniej jego wygniecione banknoty nie śmierdziały. Tak, one nigdy nie śmierdzą. Przypominając sobie ostatniego klienta wyciągnął z tylnej kieszeni spodni papierosy Marlboro, a z szuflady biurka zapałki, literatkę i butelkę czystej bez banderoli. Jednym haustem wypił setkę i odpalił fajkę. Przez kłęby dymu zauważył nagle na drodze pomarańczowe, migające punkciki. Pojazd zwolnił i skręcił na podjazd. Zaremba uniósł dłoń w górę i dość szybkim, jak na staruszka, ruchem rozgarnął dym kłębiący się przed twarzą. Zamarł. Czyżby oni chcieli nocować tutaj? Tak, pewnie dziwki wiozą na tylnich siedzeniach - uśmiechnął się pod nosem. Na podjeździe zaparkował policyjny radiowóz.

Zaremba przypomniał sobie twarz mężczyzny, którego pokazali mu na zdjęciu funkcjonariusze. Twarz pospolita, wąsy niechlujnie przycięte. Taki motłoch nocował tutaj kiedyś regularnie, teraz, gdy drogę omijają niemal wszyscy, o klienta jest ciężko. Szkoda jednak, że tych obdartusów nie ma, bo pieniądze, które noszą w swoich podartych portkach nie śmierdzą. One akurat zawsze pachną jak stokrotki na łące – pomyślał staruszek. Okolica nie należała do spokojnych, to był fakt. Motel prowadził od kilku lat i ludzie, których spotykał opowiadali mu o tych ciemniejszych stronach okolicznych miasteczek i wiosek. Przeważnie jednak dowiadywał się o wszystkim po fakcie, gdy było już po sprawie i ludzie wracali do codziennych spraw udając, że zapomnieli. Tymczasem poszukiwania mordercy – gwałciciela trwają w chwili obecnej, choć Zaremba wcale z tego powodu podekscytowania czy strachu nie odczuł. Za stary był i zbyt wiele przeżył, żeby podniecać się byle występkiem i krzywdą na jednej, anonimowej dziewczynie. W Polsce Ludowej, której od roku już nie było, ludzie też żyli ze sobą jak pies z kotem, nawet, a może przede wszystkim, ci po jednej stronie barykady, i chyba tylko naiwni wierzyli, że nowa Rzeczpospolita to będzie kraina szczęścia i miłości.

środa, 8 lipca 2009

wROCK For Freedom - multimedia 2




wROCK For Freedom

upload 4:

Bis (video) koncertu Heya sprzed miesiąca na Wyspie Słodowej we Wrocławiu do pobrania TUTAJ

upload 5:

1 utwór koncertu Fisza Emade sprzed miesiąca na Wyspie Słodowej we Wrocławiu do pobrania TUTAJ

"Siedem dusz" w reżyserii Gabriele Muccino (2008)

POŚWIĘCEŃ CZĘŚĆ KOLEJNA




[dominika]
ocena: 5/10


Will Smith, to w ostatnim czasie specjalista od ról wymagających poświęcenia. Tak było w przypadku hitu kinowego Jestem legendą ale również w obrazie W pogoni za szczęściem, w którym to wcielił się w bezwzględnie oddanego ojca. Jego nowy film, Siedem dusz, to opowieść nie tyle o heroicznych czynach, ale przede wszystkim, o próbie odkupienia win, o wyzbyciu się, dręczącego poczucia winy.

Ben Thomas, to człowiek podający się za pracownika urzędu podatkowego. W ten sposób ma wgląd w życie ludzi. Nasz bohater potrzebuje tego wszystkiego, ponieważ w tym poznanym przez siebie kawałku społeczności, szuka osób, które swoim postępowaniem w życiu zasłużyły na pomoc, której Ben ma zamiar im udzielić. I owszem udaje mu się to. Pomaga tytułowym siedmiu duszom - sporym kosztem, wobec własnej osoby. Akcja filmu, to pociąg, który przez blisko godzinę stoi w miejscu, a powinien już dawno wyruszyć do celu. Jest to niesamowita dłużyzna, gdzie widz, tak na dobrą sprawę ma trudności z ustawieniem się na odpowiednim torze. Wątki są urywane, niedopowiedziane, nie czuje się w ogóle sensu i klimatu oglądanego filmu. Pociąg wyrusza w ostatnich 20 minutach, by po seansie pozostawić odbiorcę z mieszanymi uczuciami. Cała historia, jest strasznie przewidywalna, podszyta tanim sentymentalizmem, który z pewnością poruszy wiele osób. Pomocna dłoń, którą wyciąga do innych Ben, to wcale nie obraz bezinteresownej pomocy innym - wszystkie działania bohatera, mają swoje odniesienie do przeszłych, dość traumatycznych wydarzeń w jego życiu, które co jakiś czas dają o sobie znać w jego snach.

Aktorsko film wypada dobrze. To w zasadzie jeden z niewielu jego plusów. Poza tym, na uwagę zasługuje muzyka, której autorem jest Angelo Milli, szczególnie słyszalna w pierwszych minutach filmu. Siedem dusz to dla mnie naprawdę dosyć spore rozczarowanie. Film, który spotkał się z tak wielką falą zwolenników, który poruszył sporą rzeszę widzów, na mnie nie wywołał zbyt dużego wrażenia. W szczególności sama historia Bena Thomasa. Na większą uwagę zasługuje w tym wszystkim fakt, że w dalszym ciągu na świecie z powodu niepełnosprawności, czy innych ciężkich chorób cierpi zbyt wiele osób, które na to nie zasługują. To wszystko, ta prawda jest smutna i chwyta za serce.