GRA MUZYKA

wtorek, 28 maja 2013

Płyta po płycie: Gorillaz. Część trzecia.

To trzecia i ostatnia cześć ilustrowanej opowieści Michała o zespole Gorillaz. Tym razem przeczytacie i zobaczycie utwory z dwóch płyt wydanych przez ten zespół w 2010 roku: "Plastic Beach" i "The Fall". A w czerwcu możecie się spodziewać dwóch recenzji interesujących polskich płyt wydanych w ostatnich miesiącach: Myslovitz i Mikromusic - [camel]


[michał]

Plastic Beach

Trzeci (i na tę chwilę ostatni) album Gorillaz wydany w 2010 roku, jak zwykle to bywało przy poprzednich krążkach, przez wytwórnię Parlophone. Na tej płycie, prócz głosów członków zespołu (w tym Damona Albarna), możemy usłyszeć wiele niesamowitych osobistości zaproszonych do utworzenia tego niezwykłego albumu, a mianowicie Snoop Dogg, De La Soul czy też świetnego Lou Reeda ze swoim wspaniałym wokalem.

Płytę otwiera Orchestral intro, a w nim oprócz orkiestry symfonicznej słyszymy fale i mewy przenoszące nas w wyobraźni na plastikową wyspę Gorillaz, utworzoną przez cywilizację z różnych śmieci pozostawianych przez nas samych.


http://gorillaz.com/plasticbeach

Drugim utworem na płycie jest Welcome to the World of the Plastic Beach wykonywane przez światowej sławy rapera - Snoop Dogga. Kawałek świetnie wprowadza nas w klimaty płyty.


Jednym z piękniejszych utworów na płycie jest nr 4, a mianowicie Rhinestone Eyes. Piosenka ta jest próbą odnalezienia się na tym świecie. Wszystko wokół wydaje się takie sfabrykowane, przemielone, skomercjalizowane. Wokalista czuje się jakby był jakimś odmieńcem. Nazywa siebie gargulcem stojącym na wieży zbudowanej przez ludzi. Nie wierzy w miłość, którą próbują mu przedstawiać. Przyrównując tę miłość do cyrkonii chce powiedzieć jak bardzo jest ona nietrwała w dzisiejszych czasach, jaka krucha, że dzisiejsze uczucia są zmaterializowane, oparte na posiadaniu.


Pierwszym singlem płyty była piosenka nr 5 Stylo. W teledysku możemy odnaleźć Bruce’a Willisa ścigającego nasze animowane postacie. Niestety pościg nie udaje mu się, ponieważ samochód Gorillaz napędzany jest miłością, jej ogromem. Nie kończącą się miłością, dającą energię do życia, do przetrwania kolejnego tygodnia by znów być przy sobie.


Kolejnym utworem na płycie i kolejnym singlem jest piosenka Superfast Jellyfish. Piosenka o fast foodowym jedzeniu. Autor zniechęca do jedzenia, próbując ten sposób pożywienia zachwalać. Pomimo tego piosenka bardzo szybko uderza do głowy i w niej zostaje. W świecie nastawionym na szybki tryb życia, fast food staje się nieodzownym jego elementem. Ale nigdy nie zastąpi zdrowszego, domowego jedzonka :)


Empire Ants piosenka nr 7 z tej wspaniałej płyty. Znajdowała się również na stronie B gramofonowej EP „Doncamatic” nie dostępnej w naszym kraju (ale dzięki technice mamy możliwość zrobienia zakupów internetowo). Piękna piosenka z wspaniałym wokalem Little Dragon. Zamieszczam wersję z koncertu Letterman. Zazdroszczę każdemu, kto chociaż raz w życiu miał możliwość posłuchania na żywo tego zespołu.


Some Kind of Nature – piosenka nr 9, wg mnie jedna z lepszych na płycie. Wokal Lou Reeda w połączeniu z muzyką Gorillaz i śpiewem w tle Damona po prostu kładzie na kolana! W trakcie tej piosenki cała dusza śpiewa, całe ciało tańczy.

"Oh, Lord, forgive me
(some kind of mixture, some kind of gold)
It's got to come and find us
All we are is dust"


Pozostawiam was sam na sam z wykonaniem Live 2010 w Glastonbury
Ps. Lou Reed ma 70lat.


On Melancholy Hill – piękny melancholijny utwór z prostym przesłaniem. Jeśli nie możesz mieć tego, czego pragniesz pamiętaj, że masz mnie, że możesz iść ze mną, być blisko mnie. Jakby to powiedziała moja nauczycielka z technikum: Zakochać się i umrzeć, by umrzeć szczęśliwie.


To Binge
to piosenka o wielkiej miłości, przenikająca mnie do kości! Geniusz Albarna i spółki wraz ze świetnym wokalem Little Dragon sprawia, że chce się wrzucić 'repeat track' i słuchać bez końca!

And all I want is someone to rely on
As thunder comes a rolling down
Someone to rely on
As lightning comes a staring in again


Czy nie tego samego pragnie każdy z nas? Osoby, na której można zawsze polegać?



Pod tym linkiem nagranie live ze studia jednej z rozgłośni radiowych. The best!

Pirate Jet – utwór zamykający płytę. Chociaż krótki to nadal z plastikowym przesłaniem. Dbajmy o własne środowisko. Bardzo przejmujące i uświadamiające wideo na koncercie w Glastonbury. Środowisko to my.


No i Doncamatic, piosenka z EPki wydanej po płycie "Plastic Beach". Nagrana wspólnie z wokalistą Daley. Bardzo ciekawa piosenka, pięknie komponujący się wokal wraz z nietuzinkowymi dźwiękami.


No i tyle by było mojego opowiadania o ostatnim krążku Gorillaz. W 2011 wydana została płyta z kawałkami strony B Plastic Beach, nazywała się "The Fall". Tego B-side’a uważam za najsłabszego pośród wszystkich tego typu wydawnictw Gorillaz.


Mimo to moimi ulubionymi kawałkami z "The Fall" są:

Nr 2: Revolving Doors


Nr 3: Hillbilly Man


Dziękuję za uwagę :)

wtorek, 7 maja 2013

Wrocławska 3-majówka czyli Deszczowa Piosenka (2 maja 2013)



[camel]
ocena: 7.5/10

Tegoroczna 3-majówka we Wrocławiu odbywająca się bodajże po raz siódmy mimo ciekawych gwiazd (zwłaszcza pierwszego dnia) miała jedną najważniejszą wadę: deszcz. Przez pierwszy dzień (jedyny na którym byłem, choć drugiego dnia chyba było podobnie) padało niemal bez przerwy. Raz mocniej, raz słabiej, ale ciągle. Mimo przeciwdeszczowej peleryny, którą miałem na sobie i tak zazdrościłem tym, co mieli na nogach glany i martensy – ich nie dotyczył problem mokrych butów i skarpetek. Ale dość narzekania, dwa lata temu przecież spadł śnieg, bywały już 3-majówki odbywające się w upale, widać taka specyfika tej imprezy odbywającej się przecież w jednym z „najcieplejszych” polskich miast. Tak jak pisałem w tym roku zdecydowałem się na pierwszy dzień 3-majówki, stwierdzając, że drugiego dnia interesował by mnie praktycznie tylko koncert Marii Peszek. Perspektywa kilku godzin moknięcia też jakoś mnie nie zachwycała. Ale miało już nie być o deszczu ;) Przejdźmy zatem do omówienia tych kilku koncertów, które mi się udało zobaczyć.

COMA [7/10]



Po moim przybyciu na Wyspę Słodową Coma już grała – musieli więc zacząć przed planowanym początkiem o 16:15. Całego koncertu nie widziałem, bo początkowo udałem się na sąsiednią Wyspę Piaskową by uzupełnić zapas płynów. Setlista raczej podobna do katowickiego występu – były więc Na pół, System, Święta, Wojna, Transfuzja czy Spadam. Była także, zagrana na bis, piosenka Los Cebula i Krokodyle Łzy, która w emitowanym podczas majówki Polskich Topie Wszech Czasów w radiowej Trójce była najwyżej notowaną nowością (miejsce 27-te). Koncert udany, Coma zagrała moim zdaniem wyjątkowo hardrockowo, co na pewno pozwoliło rozruszać publiczność i zapomnieć o tym, co cały czas leciało z nieba.

BRODKA [7/10]


Trzeci pod rząd koncert Brodki na 3-majówce, a drugi który miałem okazję tam zobaczyć niestety uznaje za najsłabszy jej koncert na której byłem. Nie znaczy to, że było źle – było całkiem dobrze jak na plenerową imprezę. Tylko wydaje mi się, że Monikę z zespołem stać na lepsze koncerty, rozumiem jednak, że pełnie swoich możliwości pokazują głównie na koncertach klubowych. Setlista? Obszerne fragmenty "Grandy" (nie było Sziszy, Hejnału i Bez Tytułu), trzy najważniejsze piosenki z epki "LAX" czyli Varsovie (entuzjastycznie przyjęta), Dancing Shoes w wersji normalnej i tanecznej (zagranej na bis) plus przearanżowana Dziewczyna mojego chłopaka i genialna, psychodeliczna wersja Niagara Falls (gdyby nie refren, mało kto zorientowałby się co to za utwór). Niestety jedna rzecz wpłynęła na mój odbiór koncertu – ogromne pogo robione przez publiczność koło mnie oraz tzw. „muzyczne ściany śmierci” podczas Sauté i Syberii, czyli piosenek w zdecydowanie wolniejszych tempach niż przykładowo taka Granda czy W pięciu smakach. Jednakże samej Artystce się to podobało, o czym zakomunikowała ze sceny wykonując stosowny gest. Mimo wszystko było fajnie, choć już czekam na kolejne klubowe koncerty i przede wszystkim długogrającego następcę zjawiskowej Grandy.

STRACHY NA LACHY [8/10]


Ten kto choć raz był na ich koncercie wie, że ekipa Grabaża nie zawodzi, niezależnie od tego czy grają w klubie czy w plenerze. Zagrali większość swoich najlepszych piosenek między innymi Ostatki – nie widzisz stawki, I can`t get no gratisfaction, List do Che, Raissę, Twoje oczy lubią mnie (w bisie) niegrane już na koncertach Moralne Salto, covery Ballady o Tomku Bananie i pieśni Czarny chleb i czarna kawa oraz pod koniec podstawowego setu Żyję w kraju z refrenem odśpiewanym przez publikę. Na sam koniec była oczywiście Piła Tango. Grabaż jak zwykle miał świetny kontakt z widownią, towarzyszący mu zespół był w wyśmienitej formie muzycznej, setlista świetnie dobrana na tego typu plenerową imprezę.

KULT [8.5/10]


Największa gwiazda pierwszego dnia trochę kazała na siebie czekać (za co Kazik przeprosił na początku koncertu), ale w końcu o 21:40 pojawiła się na scenie. Mowa oczywiście o pewniaku tego typu imprez czyli Kulcie. Wymienianie całej, blisko 30-utworowej set listy, mija się za celem wypada tylko zaznaczyć, że były największe hity starsze (Baranek, Arahja, Do Ani, Lewe lewe loff, Wódka, Patrz, Niejeden) i nowsze (Gdy nie ma dzieci, Brooklińska Rada Zydów, Amnezja, Marysia i najnowszy przebój z niewydanej jeszcze płyty "Prosto" czyli Układ Zamknięty). Na bis standardowy zestaw z Polską, Po co wolność i Krwią Boga, która tradycyjnie była ostatnim utworem na koncercie. Wszystko zabrzmiało znakomicie, Kazik chodził w tę i z powrotem śpiewając kolejne piosenki, zespół grał jak należy – szczególne słowa uznania kieruję do sekcji dętej, której gra tego dnia wyjątkowo mi się podobała. I tak, pod dwóch godzinach grania, kilkanaście minut przed północą zakończył się pierwszy dzień 3-majówki na Wyspie Słodowej w stolicy Dolnego Śląska.

Podsumowanie – 3-majówka to impreza, która dorobiła się już należnej jej renomy i wiernej publiczności, która stawia się na miejscu niezależnie od warunków pogodowych. Gwiazdy nie zawodzą i lubią tu przyjeżdżać, wszyscy Artyści, których widziałem na Wyspie Słodowej grali tutaj już nie po raz pierwszy. Strefa gastronomiczna również w porządku, dobre piwo (Zamkowe), jedzenie w rozsądnych cenach. Oczywiście wszystko można kupić za żetony, co już powoli robi się tradycją na tego typu imprezach. I gdyby tylko nie to błoto, które najbardziej dawało się we znaki właśnie na Wyspie Piaskowej to by już w ogóle było super. Jednak nie ma co narzekać, do zobaczenia za rok lub dwa we Wrocławiu!