GRA MUZYKA

niedziela, 7 czerwca 2009

wROCK For Freedom - dzień pierwszy



[camel]
ocena: 7.5/10


Już po pierwszym dniu. Świetlików znowu nie udało mi się zobaczyć ("ale kiedyś się wezmę";)). Na Wyspę Słodową dotarłem kwadrans po piętnastej. Niebo zachmurzone, dżdżysta pogoda - deszcz padał, z małymi przerwami, aż do koncertu Heya w zasadzie cały czas.

POGODNO [6/10]



Było o seksie, politykach, Elvisie, starych babach i narkotykach. Quasikabaretowa formacja dowodzona przez Jacka Szymkiewicza alias Budynia dała swoim słuchaczom rockandrollowego kopa. Dobre na początek. Ale nie było górniczo-hutniczej orkiestry dętej co by nam zrobiła paparara stąd niższa nota.

RAZ DWA TRZY [7.5/10]



Tym razem w pełni autorsko bez korzystania z twórczości mistrzów Osieckiej i Młynarskiego. W wielkim miescie prawie na początek następnie Sufit, Nazywaj rzeczy po imieniu, Jutro możemy być szczęśliwi, Czekam i wiem czy zagrane pod koniec Trudno nie wierzyć w nic (z cudowną, długą gitarową solówką kompozytora), Nie tylko dla Ciebie (z długim, ponadsześciominutowym instrumentalnym finałem) oraz oczywiście Talerzyk i I tak warto żyć. Lider namawiał do głosowania w wiadomych wyborach więc kto ma możliwość niechaj bieży.

MYSLOVITZ [7.5/10]



26-ty koncert i jakoś mi się znudzić nie potrafią. A to już dziesiąty rok się zaczął. Po rocznej przerwie wstąpiła w nich nowa energia co widać na scenie i słychać w sensownie ułożonej setliście w której znalało się 3/4 Miłości w czasach popkultury (bez Nienawiści, Nocy, My i Zamiany), Zwykły dzień, Zgon, Za zamkniętymi oczami, Sprzedawcy marzeń, Nocnym pociągiem aż do końca świata, Kilka uścisków, kilka snów, W deszczu maleńkich, żółtych kwiatów czy wyskandowana Peggy Brown na koniec. Miłe podziękowania Artura pod koniec dla publiki, która wytrwała tyle czasu moknąc w deszczu oraz panów z ochrony z powodzeniem łapiących na-rękach-pływających.

HEY [8/10]

Akustyczna Ja Sowa na początek i rozbrajające wyznanie miłości Kaśki do Wrocławia, która od dwóch tygodni tu mieszka i nagrywa wokale na nową płytę Heya. Setlista przekrojowa: Eksperyment, Dreams, Cudownie, przearanżowane Heledore Babe, Teksański w wersji MTV Unplugged, [sic!], Cisza, Ja i Czas, Z rejestru strasznych snów, Muka!, Mru-Mru, Miss ouri, A Ty?, Byłabym, Luli lali czy W imieniu dam. Na bis cover Time of the season zespołu The Zombies i kultowa Zazdrość. Zespół i Kasia w formie, a panownie oświetleniowcy w końcu mogli pokazać pełnię swoich możliwości.

Warto było wytrzymać te osiem godzin na Słodowej. Dzisiaj zagrają jeszcze Fisz Emade, Acid Drinkers i Coma, ale mnie interesują chyba tylko Bracia W z ekipą.

Brak komentarzy: