ocena: 8/10
Pomysłowy Jim Jarmush powraca. Tym razem, reżyser serwuje nam opowieść o trzech facetach, którzy trafiają do jednej celi. Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że nie dojdzie między nimi do porozumienia. Jednakże, jak się później okazuje, dwóch ponuraków: Jack (John Lurie), Zack (Tom Waits) oraz przesympatyczny Włoch Rob (Roberto Benigni) stworzą trio nie do podrobienia. Panowie, z których każdy ma własną historię, znużeni więziennym życiem, postanawiają dać nogę. Jak można się domyśleć, udaje im się to, choć na dobrą sprawę nie wiadomo jak, ponieważ Jarmusch samej ucieczki, bezpośrednio nam nie pokazuje. Ważniejsze znaczenie, w całym filmie i w jego przekazie, mają wydarzenia w celi oraz, te już po jej opuszczeniu.
Film rozpoczyna pokazanie okoliczności, w jakich do ”niewoli” trafiają Jack i Zack. Toczy się to dość spokojnie, lecz z klimatem, który nie pozwala odejść od ekranu. Następstwem tego wszystkiego jest pokazanie ich więziennych relacji - tutaj akcja również nie zamierza przyspieszyć. Sceny te, przepełnione są milczeniem i bezruchem. Jednakże ciekawość widza wzrasta. Wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy na horyzoncie pojawia się ten trzeci - niewysoki, wygadany, mający małe trudności z językiem angielskim, przedstawiciel włoskiem społeczności- Roberto. Relacje między więźniami, początkowo nie ulegają zmianie, jednakże w dużej mierze za sprawą Włocha z biegiem czasu ocieplają się na tyle, że dochodzi do zabawnych sytuacji, gry w karty, humorystycznych rozmów, a w konsekwencji tego - ucieczki z więzienia. Panowie wędrują przez bagna, jest im zimno, umierają z głodu, kłócą się oraz biją, jedzą smakującego jak guma królika, jednak w dalszym ciągu wędrują razem. Wszystko to przepełnione jest dużą dawką humoru i naprawdę ciepłego klimatu. Lecz wiadomą sprawą jest to, iż wszystko co dobre, zazwyczaj się kończy. Tak jest również w przypadku tych trzech przyjaciół, poznanych nie w byle jakich okolicznościach. Każdy z nich rusza własną, odmienną drogą. I nie chodzi tutaj wcale o zacieranie śladów przed policją, ponieważ ich ucieczka z więzienia, to ucieczka mająca wydźwięk bardzo symboliczny. Każdy z nich bowiem wybierając któryś z rozstajów dróg zrywa z dotychczasowym, dość nieudanych i na dobrą sprawę bardzo pustym życiem.
Wszystko to, cała ta nieskomplikowana historia, otoczona jest muzyką autorstwa Johna Luriego oraz Toma Waitsa, która znakomicie wpasowuje się w jej klimat. Długie, bardzo statyczne ujęcia, które powoli przechodzą w wydarzenia bardziej dynamiczne zawdzięczamy Robbie’mu Mullerowi. Portret zarówno samego więzienia ale i również miasta nocą, to również wysoko oceniania przeze mnie praca scenografów. Jednakże do pełnej oceny filmu, należy dołożyć aktorstwo, które w filmie Jarmuscha wypada po prostu znakomicie. Każdy bohater, zagrany jest właśnie w taki sposób, w jaki miał być przedstawiony. Wszystko stoi tu na swoim miejscu. „Poza prawem”, to film mogłoby się wydawać banalny. Jednakże nawet tak banalną historię, należy umieć przedstawić w odpowiedni sposób. Myślę, że Jimowi Jarmuschowi udało się to z całą pewnością. Polecam oglądać w grupie dobrych przyjaciół, w ciepły letni wieczór z piwem w ręku i przekąskami na stole. Dobra zabawa gwarantowana.
Recenzja zamieszczona jest także na serwisie Filmweb
1 komentarz:
zgadzam się , ALE :
1) 9/10, dlaczego ,,tylko'' 8, proszę Pani?
2) czemu tak mało informacji o samym Jarmuschu? albo Waitsie?
3) ja z przyjaciółmi bym tego nie obejrzał, ale może dlatego, że nie znam nikogo, kto by, jak ja, ,,wkręcił się" w ten niedopodrobienia Jarmuscha
niemniej jednak, bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem tytuł ,,poza prawem'' i dziękuję (: jakub[niepamietam.blog.pl]
Prześlij komentarz