Jako, że firma Sony z którą kontrakt miał podpisany zespół wymagała sukcesu finansowego, a takowy po ukazaniu się trzeciego krążka nie pojawił, sytuacja zespołu nie była ciekawa. Następna płyta miała zadecydować o losach Myslovitz.
I w takim okolicznościach powstał czwarty krążek w dyskografii grupy, który okazał się jednym z największych osiągnięć dobiegających właśnie końca lat 90-tych, Miłość w czasach popkultury. Jacek Kuderski wspomina "Ja myślałem, że 'Miłość w czasach popkultury' będzie naszą ostatnią płytą. 'Z Rozmyślań przy śniadaniu' nie spełniła oczekiwań firmy płytowej. Krótko mówiąc mieliśmy wobec firmy olbrzymi dług finansowy. Sprawa wyglądała beznadziejnie.” Artur Rojek dodaje: 'Miłość w czasach popkultury' powstawało w dziwnej atmosferze, nie było żadnej spinki przy pracy nad nią. Mieliśmy różne problemy związane z jej wydaniem – ja już też zaczynałem myśleć, że będzie trzeba zmienić zawód, zacząć robić coś innego (...) Miałem poczucie porażki. Zrobiliśmy demo, które w ogóle nam się nie podobało. Pozmienialiśmy prawie wszystko. Później przez kilka miesięcy ogrywaliśmy materiał – mieliśmy go już dosyć. A tu po wydaniu płyty podchodzili do mnie dziennikarze i mówili – rewelacja. Odpowiadałem: "Stary, co ty mi tutaj chrzanisz". Jedna wielka ściema, każdy nagle postanowił być miły. Nie wierzyłem w to co mówili. Jednak okazało się, że coś jest w tych piosenkach.” Czwarty album formacji okazał się wielkim sukcesem zarówno artystycznym jak i komercyjnym – płytę sprzedano w blisko 200 tys. egzemplarzy co, w obecnych czasach zdominowanych przez wymianę plików przez internet i dominacji miałkiej, popowej papki w mediach, jest wyczynem niezwykłym. To rzeczywiście album wyjątkowy – bez słabych punktów, za to z aż czterema dużymi przebojami – wspomniana Długość dźwięku samotności – hymn pokolenia urodzonego w okolicach połowy lat 80-tych, Chłopcy opowiadająca o młodych ludziach nie mających co zrobić z czasem oraz My i Dla Ciebie opowiadające o tytułowej miłości w popkulturowych czasach. W ogóle cały album charakteryzuje się bardzo dobrymi tekstami, które zmuszają słuchacza do refleksji.
Na mysłowiczan spadł deszcz nagród od Fryderyków (m.in. w kategoriach Album rockowy, najlepsza piosenka za Długość dźwięku samotności etc.) na prestiżowym Paszporcie Polityki kończąc.
Latem 2000 zespół rusza w wielką trasę sponsorowaną przez firmę Kopernik podczas której grają ponad 50 koncertów również w nadmorskich kurortach. Podczas jednej z takich tras, dokładnie 11 czerwca 2000 roku, przed katowickim Geantem byłem pierwszy raz na ich koncercie. Choć zespół znałem od jego początków, to jednak jego muzyka –poza wyjątkami - niezbyt mi się podobała. Takie utwory jak Peggy Brown czy To nie był film wręcz mnie odrzucały. Jednakże w owym czerwcu byłem tuż po zakupie ich płyty Miłość w czasach popkultury. Spodobała mi się ta żywa, rockowa muzyka więc postanowiłem zobaczyć jak sobie radzą na żywo. I poradzili sobie wyśmienicie. Mimo, iż to był koncert przed centrum handlowym chłopaki dali z siebie wszystko i zagrali porządny rockowy koncert. Co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że tym zespołem należy się bardziej zainteresować. W jednym z felietonów pisanych dla miesięcznika XL Rojek tak wspomina „Trasę z piernikami”: „Nasza nadmorska trasa przebiega bezkolizyjnie. Jest tak normalnie, że aż nudno. Układ dnia cały czas taki sam. Koncerty gramy codziennie przez cały czas, a poza tym obijamy się.” Mimo takiej opinii, która może pokazywać znużenie muzyka całym tym przedsięwzięciem, trasa odbiła się dla części publiczności szerokim echem. Pozycja grupy na polskim rynku muzycznym ugruntowała się a jej popularność osiągnęła swe apogeum...
W tym samym roku zespół nagrywa piosenkę do filmu Polowanie na wielbłąda Jerzego Stuhra. Kilka lat później Myslo zagra epizodyczne role w jego kolejnym filmie Pogoda na jutro (muzycy wystąpią przebrani za zakonników jako uczestnicy konkursu Sacrosong). Z innych ważniejszych wydarzeń mających miejsce w ostatnim roku XXI wieku należy nadmienić nagranie przez Myslovitz piosenki innej grupy, która za rok zwiąże się z drogą muzyczną zespołu, a nawet historią muzyki rozrywkowej - Ścianki. Rojek i spółka przerobili piosenkę Iris sleeps under the snow tej trójmiejskiej formacji, dorównując oryginałowi. Z urzekającej, minimalistycznej wersji panów ze Ścianki, zrobili 7-minutową psychodeliczną "jazdę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz