GRA MUZYKA

piątek, 15 maja 2009

Myslovitz - Upór i konsekwencja (IV)

Tym razem przeczytacie o wielkim sukcesie pobocznego projektu Artura Rojka - zespole Lennym Valentino, z którym stworzył jedną z najważniejszych w tej dekadzie płyt oraz piątym studyjnym albumie Myslovitz "Korova Milky Bar" i jej odbiorze wśród fanów i krytyków.




[camel]


Pierwszy rok nowego wieku okazał się rokiem odpoczynku od działalności macierzystej grupy Rojka. Stał się za to wielkim sukcesem jego pobocznego projektu Lenny Valentino. Grupa, mimo, że istniała – w różnych składach – od 1998 roku, to właśnie w roku 2001 zdecydowała się wydać swoją pierwszą długogrającą płytę. Rojek postanowił zaprosić do udziału w tym projekcie ¾ składu Ścianki – wokalistę i gitarzystę Maćka Cieślaka, klawiszowca Jacka Lachowicza i perkusistę Arka Kowalczyka - oraz basistę mysłowickiej kapeli Negatyw Mietalla Walusia. Razem stworzyli płytę Uwaga! Jedzie Tramwaj z miejsca okrzykniętą wydarzeniem i uznaną za jedną z najważniejszych albumów ostatnich lat. Koncept tego wydawnictwa opierał się na przeżyciach z dzieciństwa. Na jednym z muzycznych portali internetowych album ten został mianowany Sklepami cynamonowymi polskiego rocka. Rzeczywiście jest to album wyjątkowy, świadczący o wielkiej wrażliwości głównego autora tekstów czyli Artura Rojka. Można odnieść wrażenie, że album ten stanowił dla niego swoiste katharsis, rozliczenie się z demonami dzieciństwa. Płyta otrzymała m.in. Nagrodę Fryderyk 2001 za Album Roku w kategorii Muzyka Alternatywna. Niestety, projekt ten nie doczekał się kontynuacji i dołączył do grupy efemeryd polskiego rocka.



Następny rok zespół Myslovitz zaczął pracowicie. W lutym, w studiu Radia Katowice nagrał swój piąty album długogrający - Korova Milky Bar oraz zarejestrował materiał do mającej się ukazać dwa i pół roku później improwizowanych Skalarów, mieczyków i neonków. Przed wydaniem swojej piątej płyty zespół ruszył nawet w trasę koncertową na której zagrał przedpremierowo kilka fragmentów z nadchodzącego wydawnictwa. Album Korova Milky Bar okazał się sukcesem komercyjnym (jednak nie tak wielkim jak sprzedaż ich poprzedniego krążka), co nie szło niestety w parze z sukcesem artystycznym. Robert Leszczyński, ówczesny recenzent muzyczny Gazety Wyborczej, w swojej recenzji KMB napisał „Rozczarowanie. Wyczekiwany przez trzy lata piąty album jednego z najbardziej obiecujących naszych zespołów zawodzi muzycznie, tekstowo i wykonawczo. Jest o wiele słabszy od dwóch, znakomitych poprzednich albumów, a może nawet najsłabszy w dyskografii (...) to jednak, powtórzę, album dla fanów. Ja zaczekam na następny i powrót jednego z najważniejszych artystów naszej sceny do rzeczywistości”.

Rojek zdawał się jeszcze emocjonalnie tkwić w Lenny Valentino i na piątym pełnowymiarowym wydawnictwie Myslovitz zaserwował swoim fanom dawkę właśnie takiej, psychodelicznej momentami muzyki z introwertycznymi tekstami. Z formą literacką muzyków też bywało różnie. Mieliśmy tu próbę prawdziwej poezji w postaci utworu tytułowego lub Chciałbym umrzeć z miłości które gryzły się ze zbytnio dosłownymi i niechlujnymi Nigdy nie znajdziesz sobie przyjaciół jeśli nie będziesz taki jak wszyscy czy Kilka błędów popełnionych przez dobrych rodziców. Z tego krążka pochodzą trzy wielkie przeboje grupy: pierwszy singiel Acidland, którego odbiór był kontrowersyjny gdyż wielu zarzucało chłopakom banalny tekst, nieprzystający do „oblicza” zespołu; korzystający z beatelsowskich harmonii Sprzedawcy marzeń, mówiący o zniewoleniu jednostki przez media oraz urzekającą, miłosną balladą Chciałbym umrzeć z miłości (do którego został nakręcony uznany przez niektórych za zbyt odważny teledysk).

Po wydaniu albumu Myslovitz ruszyło ponownie w trasę koncertową (Korova Milky Club Tour) podczas której zawitali nawet do katowickiego „Spodka” dając koncert dla blisko 3 tysięcznej grupy „myslofanów”. Marcin Babko, dziennikarz katowickiego wydania Gazety Wyborczej tak wspomina to wydarzenie „Dawno już nikt nie hipnotyzował bywalców Spodka tak intensywnie jak w sobotni wieczór grupa Myslovitz (...) pokazali, że to magiczne miejsce stworzone było jakby specjalnie dla nich. Muzyka była motoryczna i transowa, śpiew wokalisty natchniony, obrazy i filmy wyświetlane za jego placami piękne i wzruszające (...) Uwagę fanów przyciągał oczywiście Rojek – z małym irokezem i koszuli z krawatem, który szalał ze sprzęgającą gitarą, walczył z mikrofonem i wykrzykiwał do fanów teksty w rodzaju 'W każdym z was jest wariat!'.

Brak komentarzy: