ocena: 8/10
Jeszcze nigdy Katowice tak hucznie, długo i różnorodnie nie świętowały swoich urodzin. Tym razem obchody urodzin miasta trwały aż trzy dni i obejmowały nie tylko koncerty muzyczne, ale także np. zawody sportowe. Ja jednak skupię się na wrażeniach muzycznych.
Dzień pierwszy – 9 września, piątek
Tego dnia najważniejsza scena mieściła się na ulicy Mariackiej. Gwiazdami były wrocławskim raper L.U.C. Oraz rockowe wcielenie Braci Waglewskich czyli Kim Nowak.
O dwudziestej na scenie wkroczył Łukasz Rostkowski czyli L.U.C. i rozpoczął swój show, na który złożyły się utwory z kilku jego płyt. Jako, że nie jestem znawcą jego twórczości więc nie podam wam tytuły konkretnych piosenek. Po kilku utworach zespół opuścił scenę zostawiając na niej tylko świetnego beatboxera Zgasa, który wprowadził nas w dalszą część koncertu. Po tej introdukcji ponownie pojawili się muzycy, tym razem dziwacznie poprzebierani. Utworem, który wzbudziły największe reakcje publiczności była piosenka o półobrocie Chucka Norisa, która została odśpiewana wespół z głównym bohaterem wieczoru. L.U.C. Wielokrotnie wspominał o śląskim rapie (Fokusie, Rahimie i Magiku) oraz życzył miastu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Po nim po godzinie 22 na scenę weszli Kim Nowak w składzie Bartek Waglewski czyli Fisz, jego brat Piotrek czyli Emade oraz Michał Sobolewski, którzy zaczęli grać kolejno na basie, perkusji i gitarze. Odegrali prawie całą swoją, jak dotąd jedyną, płytę z jej najlepszymi fragmentami czyli King Kongiem (dwukrotnie – na początek i finał występu), Szczurem, Rekinem, Nożem oraz Spacerem. Niesamowita energia, świetne wykonawstwo (rewelacyjny Michał Sobolewski oraz Emade) oraz niesamowicie żywiołowo reagująca publiczność sprawiły, że ten koncert na długo pozostanie w pamięci jego uczestników. Całość trwała ponad 80 minut, czyli prawie dwa razy dłużej niż trwa płyta tego tria. Czekam na ich klubowy koncert i oczywiście na nowy materiał.
Dzień drugi – 10 września, sobota
Nagromadzenie koncertów tego dnia doprowadziło do tego, że trzeba było z czegoś zrezygnować, by móc coś innego zobaczyć (i usłyszeć). Ja zdecydowałem się tego dnia na koncerty na ulicach Mariackiej i Mielęckiego więc niestety ominęły mnie występy Zakopowera i Kory na Dolinie Trzech Stawów oraz Świetliki w podcieniach Centrum Kultury Katowice. Jednak nie żałuję swojego wyboru, bo koncerty na najbardziej imprezowych katowickich ulicach zaliczam do udanych. Ale po kolei.
O 19.30 na scenie wkroczył raźno zespół BiFF. Ich koncert nie różnił się zbytnio od ich Offowego występu więc po szczegóły zapraszam do mojej relacji z tego festiwalu. Z zagranych utworów usłyszeliśmy więc Ślązaka, Pies 1, Jesienne drzewa, Na pomoc i Moją dziewczynę. Znów urocza Ania Brahaczek i znów dobry koncert.
Następnie przeniosłem się na graniczącą z Mariacką ulicę Mielęckiego gdzie na tourbusie Red Bulla już grał Fisz Emade Tworzywo. Okazało się, że zaczęli wcześniej niż to było planowane więc zobaczyłem tylko około 40 minut koncertu na który złożył się głownie materiał z "Piątku 13" oraz "Heavi Metalu" plus klasyki w rodzaju Muzyka Wszechświata, Dynamit i 30 cm. Dobry koncert, szczególnie rozciągnięta chyba do dziesięciu minut wersja Dynamitu.
I znów zmiana sceny, na tę ulokowaną na ulicy Mariackiej. Na scenie Negatyw. Zespół, który najlepsze lata ma już za sobą, choć ich ostatni koncert na dachu Wydziału Fizyki Uniwersytetu Śląskiego pozytywnie mnie zaskoczył i sprawił, że chciałem ich zobaczyć raz jeszcze. Śląski kwintet dojrzał muzycznie, wzbogacił swój skład o trębacza, który świetnie uzupełnił skład w kilku utworach oraz zmienił swoich dawnych muzyków – ze starej ekipy zostali tylko Mietal i Afgan Gąsior. Materiał przekrojowy – zarówno utwory z najlepszego, debiutanckiego "Paczatarez"(Lubię Was, Amsterdam, Dziewczyny nie palcie marihuany), jak i z "Manchesteru" (Nie Udawaj) oraz najnowsze piosenki z wydanego w zeszłym roku 'Virusu' (Każdy ma słabsze dni, Ty i ja, Virus). Znów dobry koncert, szkoda, że nie byłem na początku, gdzie na pewno zabrzmiał Paczatarez, którym często otwierają koncerty.
Przenosimy się pod Red Bullowy bus na który już grał były mieszkaniec tego miasta czyli Abradab z ekipą. Na koncert złożyły się zarówno piosenki z jego kariery solowej (Piosenka o G, Miasto jest nasze czy Rapowe Ziarno 2) oraz klasyki Kalibra 44 (Normalnie o tej porze, Konfrontacje). W dwóch kawałkach Abradaba wokalnie wspomógł, również pochodzący z Katowic Gutek. Sądząc po reakcji publiczności występ się spodobał, w sumie nic dziwnego – Abradab to nadal jeden z najważniejszych reprezentantów krajowego hip-hopu.
Pod koniec tego dnia udało mi się jeszcze zobaczyć i usłyszeć ekipę Jacka Szymkiewicza czyli Pogodno. Zaskoczyli coverem utworu Allelujah Leonarda Cohena oraz Włamywacza Łony. Jednakże nie zagrali swoich najlepszych numerów czyli Pani w Obuwniczym, Spierdalacza i Orkiestry co trochę zawiodło publiczność. Jednakże, po tych dwudziestukilku minutach na których byłem nie mogę powiedzieć, że to był zły występ. I tym sposobem po najważniejszym dniu katowickich urodzin został jeszcze tylko jeden.
Dzień trzeci – 11 września, niedziela
O godzinie 19 w podcieniach Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek zaprezentował się Piotr Bukartyk. Artysta ten, mimo, iż gra od blisko trzech dekad, dopiero kilka lat temu zaistniał wśród szerszej publiczności. Niewątpliwie wpływ, na to miała jego autorska audycja Ładne Kwiatki oraz poranne wizyty w programie Wojciecha Manna na antenie radiowej Trójki, w której (najczęściej z Krzysztofem Kawałko) prezentował najczęściej premierowy utwór. Kilkanaście z tych utworów znalazło się na płycie „Z czwartku na piątek”, która okazała się być dużym sukcesem. To właśnie wiele z tych utworów usłyszeliśmy w niedzielny wieczór – Niestety trzeba mieć ambicję, Sznurek, W Warszawie sen o sławie, oraz rozsławiona przez Zbigniewa Zamachowskiego i Grupę Mo Carta Kobiety jak te kwiaty, które do dziś utrzymują się na trójkowej Liście Przebojów. Poza tymi piosenkami zabrzmiała Ballada drobiowa, którą artysta przygotował w trakcie warsztatów na tegorocznych Przystanku Woodstock, Małgocha czy Grzech. Zgromadzony w podcieniach CKK tłum nie chciał wypuścić Artysty ze sceny w związku z czym musiał bisować aż trzy razy. Dobrą wiadomością dla fanów Piotra Bukartyka będzie informacja o przygotowywanej na marzec nowej płycie.
I znowu zmiana miejsca. Tym razem Mielęckiego i zaparkowany tam Redbullowy torurbus. A na nim główna gwiazda tego dnia czyli Monika Brodka. Niezwykłe tłumy (podobno ponad 6 tysięcy ludzi) zgromadzone o tej porze u zbiegu ulic Mariackiej i Mielęckiego świadczył o tym, że Artystka ma sporą grupę fanów. Niestety warunki w jakich odbierałem koncert (tłum i daleka odległość od sceny) sprawiły, iż nie mogłem w pełni cieszyć się płynącą z dach busa muzyką. Repertuar podobny do konceru katowickiego i wrocławskiego z tym, że tym razem Monika zagrała jeszcze Niagara Falls, którą wykonywała z Silver Rocket oraz cover Cyndi Lauper Girls just wanna have fun. I – pewnie ze względu na wysokość – nie zdecydowała się rzucić w publiczność podczas drugiego wykonania Grandy. Co nie zmienia faktu, że Brodka wraz ze swoim zespołem dała świetny koncert.
I tak około godziny dwudziestej drugiej 146. urodziny Katowic przeszły do historii. Ciekawe co Organizatorzy (czyli Instytucja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów) przygotują za rok, by świętować kolejne urodziny stolicy Górnego Śląska. Te należy zaliczyć do bardzo udanych.
Na fotografiach kolejno: Kim Nowak, L.U.C., BiFF, Fisz Emade, Negatyw, Abradab, Piotr Bukartyk, Brodka
1 komentarz:
Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie tegoroczne urodziny miasta. To niesamowity skok w porównaniu z zeszłym rokiem (K.A.S.A., babcia Maryla, Kate Ryan). W tym roku święto miasta zamieniło się w festiwal. Największe wrażenie wywarły na mnie występy Piotra Bukartyka, BiFF-a, Moniki Brodki i Negatywu :)
Prześlij komentarz