GRA MUZYKA

piątek, 18 grudnia 2009

Nie boję się o nich... czyli Hey w katowickim Mega Clubie, 17 grudnia 2009



[camel]
ocena: 8.5/10


Hey w Mega Clubie equals świetny koncert i duża doza emocji ujawniająca się wśród publiczności tych wydarzeń w różnoraki sposób, których tu nie będę opisywał. Zdaje sobie sprawę też, że dla osób w wieku młodszym niż ten, w którym ja jestem obecnie emocje mogły być jeszcze większe.

Ten koncert różnił się od innych w tym miejscu (i nie tylko w tym, grają tak podczas całej trasy), że Kasia z kolegami z zespołu przedstawiła na początku cały ostatni album. Od Vanitas po Nie Więcej, kawałek po kawałku. Z tej części wyróżniały się rozbudowany Vanitas, oraz dwie pozostałe kompozycje z mojego ulubionego tryptyku na MURPie czyli Umieraj Stąd plus Faza Delta - na żywo jeszcze lepsze niż na płycie, utwór tytułowy z przepięknie wykrzyczanym przez Katarzynę refrenem, Boję się o nas (następny singiel jednak? Chciałbym) oraz ultraprzebojowe dla mnie Kto tam? Kto jest w środku? - ułyszeliśmy tę piosenkę jeszcze po koncercie w ciekawym mixie, które - wnosząc po chóralnym spiewaniu zmierzającej ku szatni publiki - spodobały się.

Nie to jest najważniejsze jednak - w drugiej części koncertu usłyszeliśmy m.in. Cudzoziemkę w raju kobiet, Mukę, Heledore Babe i WCZESNĄ JESIEŃ, W imieniu dam, Antibę, oraz Że... Ukłon w stronę wiernych słuchaczy Heya, za którego się uważam i za te piosenki zespołowi dziękuje najmocniej. Ostatnim utworem podczas trzypiosenkowego bisu, znowu przypomnienie z "?" - Je-Ło. Coż, cytując słowa tego tracka 'to zawsze działa'. Wpomagający na klawiszach Krzysztof Zalewski sprawdził się dobrze. To co Kasiu, Pawle, Marcinie, Robercie, Jacku i Krzyśku - kiedy ponownie odwiedzicie katowickie Mega? Mam nadzieję, że już za rok.

ps. Hatifnatsy na supporcie. OK, było Walking in the dark więc szacun. Choć ten wokal... (wiem, podstawowy zarzut dotyczący warszawiaków, ale co zrobić skoro nie mogę się do niego przyzwyczaić).

Brak komentarzy: