GRA MUZYKA

wtorek, 11 sierpnia 2009

Zaremba - wakacyjny thriller w odcinkach (V)



[adam osiński]


Radioodbiornik stał ponownie na środku biurka przed Zarembą, który pochylał się nad nim i nalewał kolejną setkę wódki.
- Gdybym nie była głodna, mógłbyś mnie przelecieć.
- Nawet bym nie chciał.
- Wy, esbecy, zawsze jesteście tacy twardzi?
- Kurwa! Znowu zaczynasz?!
- Aż dziw bierze, że z twoimi napadami agresji zweryfikowali cię pozytywnie. Zresztą...dziś się przekonają, że popełnili błąd.
- Stul pysk. Jak widzisz to ja miałem rację, bo my tu siedzimy z furą kasy, a Michaś, który obrał inną drogę, pewnie tłumaczy się przed Kajzerem. Albo jest już na dnie rzeki.

Zaremba zauważył, że z drogi zjeżdża kolejny samochód. Wyłączył radioodbiornik i ponownie odstawił go na bok. Na zewnątrz panował już mrok i właściciel motelu nie zauważył jakiej marki jest pojazd, który zaparkował przed Polonezem. Z auta wysiadła krępa osoba i truchtem wbiegła na werandę. Jego sylwetka, bo to niewątpliwie był mężczyzna, pojawiła się w oknie i zniknęła za drzwiami. Rozległo się pukanie do drzwi, właściwie dudnienie, gdyż facet niewątpliwie walił w drzwi zaciśniętą pięścią. Zaremba mówiąc „proszę” schował czystą bez banderoli pod biurko. W drzwiach pojawił się wąsaty gość w jeansowej kurtce, mocno już zmoczonej. Zaremba poczuł podekscytowanie, ale było to raczej uczucie dławiące go w środku, bo jego wyraz twarzy pozostał bez zmian. Nie drgnął ani jeden mięsień. A mógłby, gdyż mężczyzna, który przed nim stał był tym samym, którego widział na policyjnym zdjęciu.
- Nic na drodze nie widać, psia mać – rzucił przybysz.
- Muszę podziękować naturze – powiedział Zaremba – inaczej nie miałbym utargu.
- Niech Pan Bogu podziękuje. Czyli coś Pan dla mnie ma? Na parkingu zauważyłem tylko jedno auto.
- A Pan wierzy w Boga? – podchwycił staruszek.
- Od dawna go nie widziałem – wymamrotał nieznajomy.
- Ja go w tym kraju nigdy nie widziałem – głos Zaremby zadudnił głośno, a mówiąc to wstał z krzesła i sięgnął za siebie, wybierając jeden klucz – Siódemka. Proszę się najpierw wpisać. Ma Pan dowód?
- Na istnienie Boga? – nieznajomy uśmiechnął się głupio.
- Osobisty – rzucił oschle Zaremba.
- Nie przy sobie.
- Niech się Pan wpisze. Do godziny dwunastej trzeba opuścić pokój.
- Wyjeżdżam wcześnie rano. Spieszy mi się.
- W recepcji będę od siódmej. Nocuję w tym domu, co stoi za nami sto metrów.
- Sam Pan tam mieszka? – spytał Wójcik, bo właśnie tym nazwiskiem się podpisał. Zaremba uznał, że pytanie jest wścibskie i podejrzane, szczególnie, gdy zadaje je kryminalista.
- Z mamą – rzucił krótko.

Wójcik spojrzał mu prosto w oczy. Po chwili spuścił wzrok, rzucił bez słów kilka banknotów i zabrał klucz z biurka. Gdy wyszedł, nie zamknąwszy dokładnie drzwi, Zaremba oparł się o tył krzesła i zapalił papierosa. Tym razem jego dłoń nie powędrowała w stronę butelki czystej. Zamiast tego wyjął z szuflady biurka kartkę z zapisanym numerem telefonu, który dostał od policjanta. Przysunął do siebie stary telefon i wolno wybrał odpowiednie cyferki. Gdy skończył trwającą krótko rozmowę wyciągnął się na swym niewygodnym krześle i spalił do końca papierosa. Spojrzał też na swój stary zegarek. Był ciekaw, jak szybko reaguje Policja, nowi stróże porządku w wolnej Polsce

Brak komentarzy: