ocena: 9/10
Na najnowsze dzieło Martina Scorsese czekałam naprawdę z niecierpliwością. Jestem fanką zarówno reżysera, jak i Leonardo DiCaprio, a ponadto chciałam obejrzeć dobrze zrealizowany film o takiej właśnie tematyce. No i muszę przyznać, że moje oczekiwania zostały spełnione, niemalże stuprocentowo.
Tytułowa Shutter Island to wyspa na której znajduje się szpital dla przestępców z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Jest to odizolowane miejsce skąd ucieczka jest praktycznie niemożliwa. A jednak - udaje się to jednej z tamtejszych pacjentek. To wydarzenie staje się powodem przybycia na wyspę szeryfa federalnego Teddy`ego Danielsa (Leonardo DiCaprio) wraz ze swoim partnerem (Mark Ruffalo). Śledztwo od samego początku przebiega w dość zaskakujący sposób i owiane jest jakąś zawieszoną nad nim tajemnicą. Dodatkowo do wyspy dociera tornado, które zakłóca kontakt z lądem, zaczynają dziać się dość dziwne rzeczy, a samemu szeryfowi rzeczywistość zaczyna uciekać przez palce…
Wyspa Tajemnic nie jest filmem, który porusza temat niepokazywany wcześniej w kinie. Mogłoby się więc wydawać: po co reżyser takiej klasy realizuje coś, co już było? Nic bardziej mylnego. Wszystko jest tu podane wyśmienicie. Obraz trzyma w napięciu od początku do końca. Mamy tu mroczną, potęgującą wrażenia znakomitą muzykę, klimatyczną scenografię i aktorstwo naprawdę wysokiej klasy. Ponadto film nie jest jednoznaczny, przemyślenia widza na temat tego, jak ta historia się zakończy mogą zmieniać się w naprawdę zawrotnym tempie. Każda minuta jest tak samo ważna, każdy detal ma większe lub mniejsze znaczenie, niektóre rozwiązania zaś przyprawiają widza o dość spore zaskoczenie.
Najnowszy obraz Martina Scorsese pozostanie w mojej głowie naprawdę bardzo długo. Spodziewałam się solidnego, dobrego kina, a otrzymałam coś znacznie bardziej zadowalającego. Chyba pokuszę się o stwierdzenie, że ostatnim razem takich emocji i totalnego oniemienia doznałam po seansie znakomitego Lęku pierwotnego. Polecam z czystym sumieniem.
2 komentarze:
hmm jeśli dla kogoś finał filmu był zaskakujący to widział w życiu mało filmów...
"przemyślenia widza na temat tego, jak ta historia się zakończy mogą zmieniać się w naprawdę zawrotnym tempie " - z tym stwierdzeniem również się nie zgodzę - w połowie filmu ja doszłam do dwóch koncepcji - albo jego wrabiają, albo on jest faktycznym "mieszkańcem" tej kliniki
ponadto film ma pewne dłużyzny, niektóre sceny mogły by być krótsze
Di Caprio dobry
No jakby to...
Wydaje się, że każdy widz prędzej czy później dochodzi do tych dwóch koncepcji więc to nie dziwne. Jedynie ostatnie kilka minut, z tego, co pamiętam, może sprawiać wrażenie niedopowiedzianego i niejednoznacznego. To akurat dobrze dla filmu. Uważam, że jak na ten dosyć oklepany gatunek, jakim jest dreszczowiec, Scorsese poradził sobie elegancko.
Prześlij komentarz