GRA MUZYKA

czwartek, 22 stycznia 2015

Live 2014, część pierwsza

Zaczynamy Podsumowania Kulturalne 2014 roku na Krockusie. Dzisiaj pierwsza część moich koncertowych wspomnień z ubiegłego roku, wkrótce dwie następne. Na przełomie stycznia i lutego na blogu pojawi się 25 moich ulubionych utworów z rok poprzedniego, następnie (w lutym) ranking filmów kinowych i na deser (przełom lutego i marca) część najważniejsza – dwudziestka najlepszych albumów 2014 roku według Krockusa. Zapowiada się więc dużo czytania. Zatem miłej lektury !



[camel]

LUTY

Kari [8/10]


Pierwszym koncertem na który się wybrałem w roku ubiegłym był występ Kari (znanej wcześniej jako Kari Amirian). Artystkę poleciła mi znajoma (która notabene popełniła kiedyś jeden tekst na Krockusie) zamieszczając na swoim blogu pozytywną recenzję jej drugiej płyty – "Wounds And Brouises". Kiedy zobaczyłem, że Kari odwiedzi katowicki Kinoteatr Rialto postanowiłem, że zobaczę jak pani Amirian radzi sobie na żywo. O ile album, pomimo kilku świetnych momentów, wydaje mi się trochę zbyt monotonny i melancholijny, to o koncercie promującym to wydawnictwo tego powiedzieć nie można. Świetna sekcja rytmiczna (zwłaszcza momentami potężnie brzmiąca perkusja), uzdolniony gitarzysta i oczywiście sama Kari – śpiewająca i grająca na klawiszach – to klasa sama w sobie. Utwory z drugiego krążka nabrały mocy i przebojowości, a ballady zyskały szlachetne wykonanie. Szczególnie dobrze zapamiętałem singlowe Hurry up, I surrender, magiczno-mistyczny Eliah (z krótką przedmową Kari na temat Wiary) oraz drugie (zagrane na bis) wykonanie I am you echo, w którym było widać autentyczną radość płynącą z grania.

MARZEC

Myslovitz [7.5/10]


Mój drugi koncert Myslo w Michałem Kowalonkiem w składzie. I to koncert szczególny w którym panowie zaprezentowali swoją chyba najsmutniejszą płytę – "Korovę Milky Bar" z 2002 roku oraz swój najnowszy album czyli "1.577" czyli pierwszą płytę nagraną z wokalistą zespołu Snowman. Szczerze mówiąc wolałbym, by zamiast całościowego wykonania KMB, Mysłowiczanie odegrali kawałek po kawałku mój ulubiony ich album czyli trzy lata starszą „Miłość w czasach popkultury”, ale przecież również na Korovie znajdują się znakomite kawałki. Zaczęli więc, zgodnie z kolejnością, od Sprzedawców marzeń, następnie usłyszeliśmy Acidland, utwór (prawie) tytułowy, Za zamkniętymi oczami oraz kolejne utwory z krążka aż do końca zasadniczej części albumu czyli Szklanego Człowieka. Bonusową Pocztówkę z Lotniska zaśpiewał oczywiście jej oryginalny wykonawca czyli Przemek Myszor. Drugim daniem wieczoru była prezentacja dziesięciu utworów z najświeższego wydawnictwa grupy czyli "1.577" od Telefonu poprzez Prędzej później dalej, Koniec lata, Trzy sny o tym samym aż do finałowego Być jak John Wayne. Duże wrażenie zrobiły na mnie wizualizacje duetu Drobczyk/Kopaniszyn, którzy po jednym fabularyzowanym filmiku do każdej piosenki. Wraz z wybrzmieniem ostatnich dźwięków ostatniego utworu z 1.577 zakończyła się podstawowa część koncertu i zaczęły się bisy, będące moim zdaniem najlepszymi momentami wieczoru, w których mysłowiczanie zaprezentowali ten rodzaj spontanu i energii, który mnie urzekł kilkanaście lat temu.

KWIECIEŃ

ALTERFEST [7.5/10]


Skromniejszy następca odbywającego się kiedyś również w Mysłowicach Off-Festivalu to inicjatywa młodych osób lubiących muzykę alternatywną. Niska cena biletów, ciekawa lokalizacja (dawne kino) i interesujący artyści sprawiły, że chętnie wybrałem się na kolejną (a dla mnie pierwszą) edycję Alterfestu. Nie ukrywam, że magnesem dla mnie były występy nowego projektu Jacka Lachowicza czyli L.A.S. (Lachowicz Audio System) oraz wrocławskiego Mikromusic. Owi Artyści wystąpili jednak dopiero na końcu tego mini festiwalu. Grający przed nimi świetni, energetyczni Don`t You Bear, melancholijni Beat Beat Owl oraz alternatywny duet Brzoska i Gawroński stanęli na wysokości zadania i zagrali ciekawe koncerty. Nowe, jednoosobowe wcielenie byłego współlidera Ścianki, a od dekady kontynuującego udaną solową karierę, Jacka Lachowicza to nowy rozdział w jego twórczości. Muzyk, obsługujący przeróżne klawiatury zaprezentował momentami porywający, pełen energii koncert zaprawiony elektronicznymi brzmieniami. Grający na samym końcu (ich koncert zakończył się o drugiej w nocy) Mikromusic dał jak zwykle bardzo dobry koncert, wykonując utwory chyba ze wszystkich swoich czterech studyjnych płyt, z przewagą tych promujących ich ostatni album "Piękny Koniec". Było oczywiście Takiego Chłopaka, bodajże w dwóch wersjach. O Mikromusic więcej przeczytacie w kolejnej części mojego podsumowania koncertowego, ponieważ udało mi się jeszcze być na ich jednym występie we wrocławskim Starym Klasztorze. Reasumując – duże wyrazy uznania dla organizatorów Alterfestu, to z pewnością interesujące wydarzenie dla górnośląskich miłośników szeroko rozumianej muzyki alternatywnej.

MAJ

Wrocławska 3-majówka [7/10]


Początek maja to zwykle dla mnie czas wrocławskiej 3-majówki. Tak było i tym razem. Choć ze względu na liczne spotkania towarzyskie w tym roku na Wyspie Słodowej widziałem mniej koncertów niż na poprzednich edycjach tego wydarzenia. Pierwszego dnia imprezy udało mi się zobaczyć krótkie fragmenty występów Indios Bravos oraz Bethela czyli Artystów, których przyjemna, często reggae`owa muzyka wprowadziła mnie w dobry nastrój oraz dłuższy fragment koncertu Dawida Podsiadło, który udowodnił, że wbrew swojemu medialnemu wizerunkowi, udowodnił, że wcale nie jest taki nieśmiały i ma całkiem niezłe poczucie humoru. Drugiego dnia spędziłem już na Wyspie Słodowej więcej czasu i mogłem wysłuchać trzech koncertów w całości i jednego we fragmencie. Świetnie wypadł Arkadiusz Jakubik ze swoim zespołem Dr Misio, który zagrał pełen rockowej energii koncert wykonując między innymi Mentolowe papierosy czy Dziewczyny z pierwszego albumu entuzjastycznie przyjęte Pogo i Hipstera z niewydanego wówczas albumu numer dwa. Fragment występu zespołu Piersi z odśpiewanymi gremialnie Helą i, przede wszystkim, Bałkanicą na długo zostanie w mojej pamięci. Bardzo dobrze zapamiętam również moje pierwsze koncertowe spotkanie z muzyką Meli Koteluk – począwszy od Spadochronu poprzez Melodię ulotną, dwa nowe utwory, aż po rewelacyjne Nie zasypiaj z popisami każdego z członków zespołu Meli. Jako ostatni widziałem koncert Strachów Na Lachy z widocznie niedysponowanym tego wieczoru Grabażem (który był pod wyraźnym wpływem pewnej substancji), co jednak nie przeszkadzało jego formie wokalnej (oprócz Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości, który został niemiłosiernie wydłużony). Usłyszeliśmy zatem wszystkie znane hity kapeli czyli Dzień dobry kocham Cię, Żyję w kraju, Twoje oczy lubią mnie, Piłę Tango oraz kilka innych.
A konferansjerka Krzysztofa będzie jeszcze długo pamiętana przez uczestników tego koncertu. Podsumowując – udany czas, choć pogoda w tym roku była również nieszczególna to najważniejsze, że nie padało.




Mister D. [9/10]


Dorota Masłowska postanowiła porzucić na chwilę pióro i chwycić za mikrofon. Efektem jest wydany w zeszłym roku album „Społeczeństwo Jest Niemiłe”, które bez wątpienia narobił sporo zamieszania na rynku muzycznym. O samej płycie więcej będzie w krokusowym podsumowaniu płytowym, póki co skupię się na relacji z koncertu. Już samo miejsce występu było oryginalne - okno katowickiej knajpy Kato, zlokalizowanej na ulicy Mariackiej. Publiczność zajęła miejsce na imprezowym deptaku skąd przez okno mogła oglądać zespół i słuchać kolejnych piosenek. A piosenki to niebanalne, zwłaszcza takie utwory jak Kinga, Hajs czy Chleb rozentuzjazmowały publiczność, która znała na pamięć teksty i śpiewała je razem z, coraz bardziej zdumioną tak znakomitym przyjęciem, Dorotą. Najgoręcej została oczywiście przyjęta piosenka Chleb, podczas której część widzów wskoczyła na podest stojący przed klubem i zasłaniając zespół i wykrzykiwała kolejne wersy tej uroczo abstrakcyjnej piosenki. Trudno ubrać w słowa atmosferę tego koncertu, był to niewątpliwie jeden z najbardziej zaskakujących i udanych koncertów na których udało mi się być w minionym roku.


Brak komentarzy: