GRA MUZYKA

czwartek, 14 lutego 2013

Live 2012, część druga.

Dzisiaj druga część moich koncertowych wspomnień z 2012 roku. A z okazji dzisiejszego święta życzę dużo miłości!


PAŹDZIERNIK

Strachy na Lachy (7.5/10)


Na krótko przed zakończeniem działalności Pidżamy Porno, Grabaż założył nową formację – Strachy Na Lachy. O ile pierwsza ich płyta przeszła właściwie bez echa (choć zawierała m.in. hity „Mamy tylko siebie” oraz „Raissę”), to druga okazała się sporym sukcesem i zawierała świetne piosenki tak jak „Dzień dobry kocham Cię”, „Moralne salto”, własne wersję piosenek „Co się stało z Magdą K.” i „Czarny chleb i czarna kawa” oraz, moim zdaniem najlepszą, „Piłę tango”. Następnie zespół nagrał dwie płyty z coverami oraz następną autorską pozycję „Dodekafonię”. Katowicki koncert zapowiadał ich szósty album, wydany kilka dni temu „!TO”. Na repertuar koncertu złożyły się ich największe przeboje, z „Piłą tango”, „Żyję w kraju” (któremu udało się dotrzeć do pierwszego miejsca Trójkowej Listy Przebojów), „Twoje oczy lubią mnie” i „Dzień dobry Kocham Cię na czele”. Doskonale wypadła także ich wersja piosenki Jacka Kaczmarskiego „A my nie chcemy uciekać stąd” oraz nowy singiel "I can`t get no gratisfaction". Rewelacyjny kontakt Grabaża z publicznością, bardzo dobrze dobrany repertuar, świetna forma muzyków sprawiły, że ten koncert będę miło wspominał.

Hey (7.5/10)


Stało się tradycją, że Hey po wydaniu kolejnej płyty melduje się w Mega Clubie. Tak stało się i tym razem, szczecinianie zawitali do Katowic ze swoją nowa płytą „Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan”. Repertuar koncertu zawierał głównie utwory z „pobanachowego” okresu grupy – była więc „Cisza, ja i czas”, „A ty?”, „Faza delta”, „Missy seepy”, „Muka!”” i „Sic”, ze starszych zagrali oczywiście „Teksańskiego”, „Schisophrenic family”, „Fate” i „Zazdrość” oraz rzadziej graną „Moją i Twoją nadzieję”. Z najnowszej płyty najbardziej spodobały mi się piosenki „Do chorągwi”, „Podobno”, pierwszy singiel z płyty czyli utwór tytułowy oraz najnowszy utwór promujący album czyli „Co tam?”. W dwóch utworach z nowego albumu Kasia zaskoczyła grą na bębnie. Poza tym, to co zwykle – małomówna Kasia, zespół w świetnej formie i żywo reagująca publiczność. Niektóre rzeczy się nie zmieniają. I dobrze.

GRUDZIEŃ

Brodka(8.5/10)


Od wydanie „Grandy” Brodka jest na fali wznoszącej. Wydana niedawno epka „LAX” tylko dobrą passę wokalistki podtrzymuje – „Varsovie” stało się przebojem lata, a „Dancing Shoes” w remiksie zespołu Kamp! ze znakomitym teledyskiem mogę spokojnie zaliczyć do najlepszych piosenek ubiegłego roku. Tym razem Monika zaprosiła na trasę zespół Paula i Karol. Szczerze mówiąc niezbyt dokładnie śledziłem ich występ czekając na Gwiazdę Wieczoru. Brodka zagrała podobny repertuar jakim uraczyła fanów półtora roku wcześniej, o którym możecie przeczytać tutaj. Oczywiście na tym koncercie wykonała dodatkowo „Varsovie” oraz „Dancing Shoes” w obu wersjach. Zabrakło „Dziewczyny mojego chłopaka” w nowej aranżacji oraz coveru Tanity Tikaram „Twist In my sobriety”, które znalazły się na poprzednim koncercie w Mega Clubie. Najlepsze jednak zostawiono na koncert – wykonania coveru Eurythmics „Sweet Dreams (are made of this)” oraz AC/DC „Highway to hell” gdzie za mikrofonem stanął Krzysiek Zalewski, a na scenę wyszedł cały skład osobowy tego wydarzenia czyli również Paula i Karol wzbudziły wielkim entuzjazm wśród publiczności, która dopisała, gdyż wykupiła wszystkie dostępne bilety na to wydarzenie. Pozostaje nam tylko czekać na następną płytę Moniki i jej kolejne koncerty.

Coma (6.5/10)


Nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Comy, jednakże szanuję ten zespół. Kiedy usłyszałem więc od kolegi, że Coma rusza w jubileuszową trasę, świętującą 15-lecie powstania bandu postanowiłem się pojawić na katowickim koncercie. Koncercie nietypowym, gdyż na scenie znalazło się wielkie koło, które decydowało, które piosenki usłyszymy. Były największe hity – „Leszek Żukowski”, „Na pół”, „Czas globalnej niepogody” i „Daleka droga do domu” czy „System” . Były i utwory które hitami, chociażby ze względu na swoją długość, być nie mogły, ale są bardzo cenione przez fanów jak „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”, ich tytułowy utwór z drugiego albumu. Znalazło się także miejsce na cover zespołu Raz Dwa Trzy „Nikt nikogo (i tak warto żyć”). Wszystko wykonane na poziomie, z dużą energią i bardzo dobrze śpiewającym Piotrem Roguckim.

Grzegorz Turnau i Jacek Królik (8/10)
Grzegorz Turnau poza recitalami ze swoim pełnym składem koncertowym oraz występami z Andrzejem Sikorowskim zatytułowanych „Pasjans na Dwóch” od czasu występuje ze swoim gitarzysta Jackiem Królikiem na koncertach zatytułowanych „Wieczór Sowich Piosenek”. Ze względu na mały skład wieczory te są bardziej intymne i kameralne od tych, w których Grzegorzowi towarzyszy cały zespół. Na repertuar chorzowskiego koncertu poza swoimi największymi hitami takimi jak „Na plażach Zanzibaru” (w którym przekonująco naśladował Sebastiana Karpiela-Bułeckę), „Naprawdę nie dzieje się nic” czy „Uno momento mortis” znalazło się miejsce na wiele coverów: Billy`ego Joel`a („She`s always a woman”), Marka Grechuty („Motorek”, „Historia jednej podróży”) czy Kabaretu Starszych Panów („Moja dziewuszka nie ma serduszka”). Świetna forma muzyczna obu panów, dobór repertuaru i wspomniany już specyficzny nastrój koncertu sprawiły, że mogę polecić „Wieczory Swoich Piosenek” wszystkim miłośnikom poezji śpiewanej i Grzegorza Turnaua.

Ścianka (8.5/10)
Kiedy nic nie zapowiadał się, że zobaczę Ściankę w najbliższej okolicy (koncert, który miał się odbyć w Katowicach w grudniu został przełożona na luty, a ostatecznie ma się odbyć dopiero w maju) postanowiłem się wybrać do Krakowa. Zespołu na żywo nie widziałem od 4,5 roku tak więc bardzo czekałem na możliwość zobaczenia ich na żywo i usłyszenia utworów w zapowiadanego od dawna dwupłytowego wydawnictwa „Come November”, którego premiera jest ciągle przekładana. W „Magazynie Kultury” panowie dali znakomity koncert, złożony wyłącznie z premierowych koncertów, z wyjątkiem znanego z albumu z remiksami utworu „Shifting the day for tommorow” zagranego na bis. Pozostaje nam tylko czekać na nowy album, który przecież kiedyś musi się ukazać.

Myslovitz (8/10)


Ubiegły rok był dla Myslovitz bardzo trudny. Odejście Artura Rojka z zespołu stawiało pytanie jak panowie poradzą sobie bez tak charakterystycznego, obdarzonego specyficznym głosem frontmana. Szczerze mówiąc niezbyt podobała mi się (i chyba wielu fanom też) wizja zespołu bez Rojka, jednakże trudno to stwierdzić nie widząc jak nowy wokalista Michał Kowalonek radzi sobie na koncertach. A na katowickim koncercie poradził sobie bardzo dobrze. Widać było radość z grania oraz pozytywny odbiór publiczności, który sprawił, że panowie dali prawie trzygodzinny koncert, na który złożyło się aż 30 piosenek ze wszystkich płyt zespołu. Najwięcej piosenek pochodziło z bestsellerowego albumu „Miłość w czasach popkultury” (m.in. „Długość dźwięku samotności”, „Chłopcy”, „Nienawiść”, „Alexander”), ale zagrali także „Nocnym pociągiem aż do końca świata”, „Good day my angel”, „Scenariusz dla moich sąsiadów”, „Życie to surfing”, zmienioną „Peggy Brown”, „Blog Filatelistów Polskich” oraz wiele innych mniej i bardziej znanych utworów. Znalazło się także miejsce na nowy przebój zespołu, pierwszy nagrany z Kowalonkiem czyli „Trzy sny o tym samym”, do którego nakręcono ciekawy teledysk dziejący się w zimowej atmosferze. Koncert w Mega Clubie utwierdził mnie w przekonaniu, że Myslovitz 2.0 ma sens i warto czekać na ich nowy album, który premierę ma mieć jeszcze przed wakacjami.

Brak komentarzy: