GRA MUZYKA

czwartek, 7 listopada 2013

Edyta Bartosiewicz - Renovatio (2013)


[camel]
Ocena: 8.5/10

15 lat to niemal całe pokolenie. A właśnie tyle na swój album kazała nam czekać jedna z najwybitniejszych polskich wokalistek. Po anglojęzycznym „Love”, rewelacyjnym „Śnie”, dość przeciętnym „Szok`n`show”, pięknym, jesiennym „Dzieckiem” i raczej udanych „Wodospadach” zamilkła na długie lata, co jakiś czas przypominając się pojedynczymi piosenkami, z których największy sukces odniosła ta nagrana w duecie z Krzysztofem Krawczykiem. I kiedy już myśleliśmy, że wraca w 2010 po tym jaki pierwszy raz po latach wystąpiła na żywo, okazało się, że jeszcze musimy trochę poczekać. W końcu nadszedł 1 października 2013 i płyta ukazała się na rynku. Nasuwają się pytania: czy warto było czekać tyle czasu? Czy Artystka po tak długim okresie milczenia ma jeszcze coś do zaoferowania swoim wielbicielom? Czy zdobędzie nowych fanów? Czy stylistyka, która była modna w latach 90-tych ubiegłego wieku sprawdzi się również w drugiej dekadzie wieku następnego? Myślę, że na wszystkie te pytania można odpowiedzieć twierdząco – złota płyta w kilka dni po premierze to naprawdę niezły wynik w dzisiejszych czasach. Bartosiewicz powraca z albumem, który spokojnie mógł być wydany w 2002 (czyli wtedy kiedy pierwotnie miał się ukazać). Stylistyka muzyki wykonywanej przez Artystkę nie zmieniła się przez te wszystkie lata.

Ważne są już dwa pierwsze utwory w których Edyta próbuje wytłumaczyć się z tak długiego okresu swojej muzycznej absencji – depresyjna „Pętla”, opowiadająca o niekończącym się smutku, z którego podmiot liryczny nie umie się uwolnić („Niezałatwione wciąż do końca/sprawy o których chcę zapomnieć/zepchnięte na bok / przemilczane/powracają do mnie”, „Wiem, że byłam tu nieraz/rozpoznaję rzeczy kształt/czterech ścian zszarzałą biel/przydymione światła lamp/i kiedy pewna jestem już/że spłaciłam cały dług/wtedy nagle jak w złym śnie/znów powracam tu…”) świetnie kontrastuje z rockowym, tytułowym Renovatio, w której następuje wyzwolenie i wyjście do świat(ł)a, gdzie śpiewa o śmierci dotychczasowego stylu życia („I nagle wszystko kończy się/reanimacji nie zdał się trud/litry przetoczonej krwi/pacjent nie przeżył, nie zdarzył się żaden cud”) i początku nowego, znacznie lepszego („Godzina za godziną, byś w końcu sam na to wpadł/że to najlepsze, co mogło się stać/zrzuć za siebie cały ciężar/martwych wspomnień zbolałą treść/niech biją salwy na Twoją cześć/salwy na Twoją cześć!”). Po tak ciekawym początku dalej jest jeszcze lepiej. Singlowi Rozbitkowie, traktujące o kończącej się miłości, zdają się być typowym dla Edyty utworem – co w tym przypadku jest plusem. Wraz z następnym utworem ma miejsce pierwsze poważne zaskoczenie. Mowa o podszytej syntetycznym beatem piosence Italiano, która zdradza nawet pewne taneczne walory (w końcowej części pojawiają się nawet „dęciaki”), choć byłby to taniec dość nietypowy. Pod indeksem szóstym kryje się piosenka znana większości fanom Edyty już od lat – Niewinność tym razem w wersji 2013 to najbardziej rockowa pozycja na albumie i jeden z moich faworytów przypominający najlepsze utwory Bartosiewicz z czasów albumów „Sen” i „Szok`n`szow”. Utwór nr 7 to znów eksperymenty z elektroniką, choć już tą bardziej jej mroczną odmianą, bo i tekst do takich prób odpowiedni („Znam dobrze wszystkie twe tajemnice/jak rentgen Cię przeszywam na wskroś/pewien bądź, że nawet przez chwilę/nie odstępuję Ciebie na krok”, „Jestem ciemną stroną twego oblicza, cieniem który zrzucasz/złym snem/echem twego serca bicia/sekretem, który kryjesz na dnie”).
Wyjątkowo sugestywna Madame Bijou, melancholijna opowieść o wizycie w nocnym barze, która jednakowoż przynosi silne przekonanie o tym, że jest „(…) Jeszcze coś co się we mnie tli/co sprawia, że wciąż tę wiarę mam/że w czyichś ramionach znów rozpalę swoje dni/gdy nadejdzie czas…”). Podobne, krzepiące treści niesie drugi singiel z płyty Upaść by wstać („Upaść, by wstać/i choć nie przestajesz się chwiać/i nowy nie przedarł się świt/choć wciąż brakuje ci sił/ten pierwszy zrób krok/ bo choć straciłeś coś/co los kiedyś Ci dał/wiedz, że upadłeś, by wstać”). Ryszard opowiada o ucieczce z dotychczasowego, szarego życia, Żołnierzyk o ciągłych zmaganiach się z rzeczywistością, w której jednak znajduje się drobne przyjemności i małe zwycięstwa („Tyle już walk/rozegranych w szarym tle/codziennych spraw/choć pada już z nóg/na pozycji swej/mały żołnierzyk wciąż trwa”). Najbardziej optymistyczną piosenką na płycie bez wątpienia jest Orkiestra tamtych dni z dość zabawnym tekstem, o którym jednak nie będę pisał, by nie psuć niespodzianki słuchaczom. Dość powiedzieć, że bujający rytm i ów tekst właśnie powodują, że piosenka na długo pozostaje w pamięci. Ostatnia pozycja na albumie – Tam dokąd zmierzasz (Chwila) to piękne zakończenie z marzycielską wizją przyszłości („Tam dokąd zmierzasz/rosną pola herbacianych róż/co w słońcu się pną/swym zapachem/tuląc cię do snu”, „Z dala od zgiełku miast i gonitw/złych myśli, co szklą się na twej skroni/neonów, co mamią tanim blaskiem/z dala od giętkich ust/szczerych słów pozbawionych”). Ponad siedmiominutowa piosenka, z pięknym finałem pozostawia słuchacza w stanie jakiegoś trudnego do opisania spokoju, ukojenia – przynajmniej ja mam takie uczucia za każdym razie gdy Tam dokąd zmierzasz (tak pierwotnie miał się nazywać ten album), a zarazem cała płyta „Renovatio” dobiega końca.

13 utworów, 65 minut muzyki. Tyle liczb. Nie one są jednak najważniejsze, bo otrzymaliśmy album do którego chce się wracać, który mimo, iż klimatem najbardziej przypomina mi „Dziecko”, to jednak w przeciwieństwie do tamtej płyty zawiera w sobie większą dawkę optymizmu i wiary w lepsze jutro. Edyta Bartosiewicz wraca w dobrym stylu, z uniwersalnymi piosenkami o miłości, niepokojach i nadziei. Piosenkami, z którymi słuchacz może się łatwo identyfikować bo opowiadają o różnych aspektach także naszego życia. Pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce doczekamy się pełnowymiarowej trasy koncertowej na której będziemy mogli posłuchać utworów ze wszystkich sześciu solowych płyt Artystki. I razem z Nią przeżywać wszystkie emocje, które zawarła w swoich tekstach.

Brak komentarzy: