GRA MUZYKA

środa, 29 sierpnia 2012

Pożegnania lata z Myslovitz w Grudziądzu, 25.08.2012

Dominiki rzecz o mysłowickim kwintecie po odejściu Artura Rojka czyli relacja z koncertu Myslovitz 2.0 ;) Tak przy okazji to 111 krockusowy post.




[dominika]


Kiedy dotarła do mnie wiadomość o odejściu Artura Rojka z zespołu, przeżyłam zarówno szok jak i rozrzewnienie. W głowie zaczęły kiełkować różne myśli: Jak to możliwe? Przecież to Myslovitz, od tylu lat w tym składzie, to nie może się zmienić! Później natomiast, gdy emocje trochę opadły przypomniałam sobie swój ostatni koncert z trasy promującej album Nieważne jak wysoko jesteśmy..., kiedy dało się zauważyć, że w zespole zdecydowanie nie dzieje się najlepiej, nie ma tej radości grania, tej lekkości, kontaktu z publicznością. Zaczęłam wtedy myśleć, że może i dobrze się stało - w końcu Myslovitz to nie tylko Artur Rojek i należy dać szansę innemu wokaliście. Czekałam więc cierpliwie na ten moment, gdy będę mogła na żywo posłuchać, jak w tej roli sprawdza się Michał Kowalonek. Taka okazja nadarzyła się 25 sierpnia w Grudziądzu, gdy zespół w nowym składzie zagrał na pożegnanie lata swój pierwszy od 1,5 miesiąca koncert. Nie lubię imprez plenerowych, bo dużo tam przypadkowych ludzi, jednak chęć zobaczenia Myslo była zbyt duża, by odpuścić.

Na Błoniach Nadwiślańskich zjawiliśmy się chwilę po dwudziestej. Koncert rozpoczął się niemal punktualnie, bo 10 minut po planowanym rozpoczęciu. Rozpoczęli dość sennie, Deszczem z Jackiem na wokalu, by następnie wykonać Nienawiść z taką mocą, że mimo iż słyszałam wiele wykonań na żywo, po ciele przeszły mi ciarki. Zespół był w dobrym koncertowym nastroju, niezwykle rozmowny, zauroczony Grudziądzem, co powtarzał kilkukrotnie. Początkowo dość ospała publiczność rozkręcała się z każdym utworem. Zaowocowało to wspólnym odśpiewaniem Sprzedawców marzeń i Długości dźwięku samotności. Nie zabrakło również nutki tajemniczości i specyficznego nastroju typowego dla Myslovitz, kiedy ze sceny wybrzmiewały odpowiednio: Bar mleczny Korova, Znów wszystko poszło nie tak, W deszczu maleńkich, żółtych kwiatów czy Ukryte w innym niż dotychczas aranżu. Nie obyło się bez niespodzianek. Z okazji nadchodzących urodzin Jacka Kuderskiego, Lala wraz z publicznością i resztą zespołu odśpiewał 'Sto lat'. Wykonanie Za zamkniętymi oczami było owocem współpracy z fanem wywołanym z publiczności, który wcześniej drogą mailową, poprosił zespół o taką możliwość. Nowa wersja utworu spotkała się z wielką owacją grudziądzkiej publiczności. Na bis złożyło się aż sześć utworów. Rozpoczęli od Peggy Brown, której pierwszą zwrotkę oraz refren wykonał sam Michał w towarzystwie gitary, śpiewając w sposób „balladowy”, co bardzo mi się spodobało. Ku uciesze publiczności reszta utworu wybrzmiała w sposób znany czyli zadziornie i ekspresyjnie. Osobiście zostałam rozgnieciona na małe kawałeczki, kiedy Przemek Myszor zaśpiewał ukochaną przeze mnie Pocztówkę z lotniska. Wykonanie było chwytające za serce zarówno pod względem instrumentalnym, jak i wokalnym. Przejmujący był również Kraków w wersji z Miłości w czasach popkultury, gdzie głos Michała wkomponował się idealnie. Dwa ostatnie utwory to Dla Ciebie oraz Chciałbym umrzeć z miłości.

Grudziądzki koncert Myslovitz uważam za bardzo dobry. Michał Kowalonek w roli wokalisty i frontmana wypada świetnie. Wokalnie Kowalonek wypada różnie – raz lepiej, a raz gorzej od Rojka. Jednak bilans wychodzi zdecydowanie na plus. Ciekawe były również aranże niektórych utworów, gdzie można było wyłapać nowe, świetnie brzmiące wstawki klawiszy np. w Mieć czy być, których do tej pory nie słyszałam będąc na koncertach. Myslovitz zdecydowanie odżyło. Pozostaje tylko czekać na kolejne występy i nowy materiał, który z pewnością zweryfikuję współpracę z Michałem Kowalonkiem.

Brak komentarzy: